Niewiele brakowało i Robin Thicke płakałby jak bóbr!
Jeszcze nikt tak nie płaszczył się przed żoną.
W zeszłym roku Robin Thicke był na szczycie. Miał wszystko – karierę, pieniądze i kochającą żonę. Dzisiaj jest o nim równie głośno, ale nie z powodu sukcesów, a porażek.
W lutym żona muzyka, Paula Patton, poinformowała Robina o tym, że ich małżeństwo jest skończone. Od tego czasu zakochany Thicke podjął rozpaczliwe próby odzyskania ukochanej – wołał ją a koncertach, nazwał płytę na jej cześć i nagrał piosenkę o odzyskaniu Pauli.
Nic więc dziwnego, że w jednym z ostatnich wywiadów zaczął wychwalać żonę:
Nie widziałem jej przez 4 miesiące. Jest najlepszą dziewczyną pod słońcem, jest wspaniałą matką i dobrym przyjacielem. Życzę jej wszystkiego najlepszego i chce, by wiedziała, że jest najlepszą osobą pod słońcem i życzę jej dobrego życia – powiedział.
Robinie, czemu zatem zdradziłeś ten chodzący ideał?
Jestem człowiekiem. Nawaliłem i kłamałem przez chwilę, później przestałem. Mój nowy album wszystko wyjaśnia – dodał ze łzami w oczach.
Wygląda na to, że dla pani Patton sytuacja jest jasna – rozwód i koniec historii.
Stanowczość godna podziwu?