Niech nikogo już nie dziwi fakt, że Kim Kardashian jest najpotężniejszą celebrytką w show biznesie, w sieci na pewno. Jak mawiała Doda, królowa jest tylko jedna, tylko że ta nie ma pojęcia, kim jest nasza polska gwiazda i zapewne nie będzie mieć.

Wyrosła z „podnóżka” Paris Hilton, gdy przemykała obok niej jak cień i sprzątała jej garderobę. W końcu zaczęła spotykać się z raperem Rayem J i świat o niej usłyszał, bo w internecie znalazło się jej seks-wideo.

Wtedy jeszcze opisywano ją jako „przyjaciółkę Paris” i córkę Roberta Kardashiana, prawnika, który prowadził słynną sprawę O.J. Simpsona.

Dziś już nikt nie musi wyjaśniać, kim jest Kim, bo choć znana jest z tego, że jest znana, nikt już tak naprawdę się nie dziwi. Pani West żyje na pokaz i zrobiła z tego bardzo dochodowy biznes.

A mimo to szok wywołała jej okładka w amerykańskim Vogue’u, zaś wybranie jej na kobietę roku magazynu GQ wywołuje dalsze pytania. Pojawiły się zarzuty, że z dobrego czasopisma zmienili się w tabloid, ale skoro Vogue mógł…

Internauci pytają: czym sobie zasłużyła? Co zrobiła?

Odpowiadamy: zrobiła seks-taśmę, wypuściła linię ubrań, zgromadziła całe milionowe stada wpatrzone w nią jak w obrazek, napstrykała sobie dziesiątki tysięcy „fotek z rąsi”. Najwyraźniej tyle wystarczy, bo standardy są coraz niższe. Sukces mierzy się liczbą „followersów” na Instagramie. U Kim jest to ponad 18 milionów osób. Jeśli ktoś pobije… Justin Bieber ma 20 milionów śledzących jego profil, ale z oczywistych względów „Kobietą roku” nie mógł zostać. Złośliwi twierdzą, że ma za małą pupę.

&nbsp