Gdy Agnieszka Fitkau-Perepeczko po śmierci męża Marka ogłosiła sprzedaż należących do niego rzeczy, natychmiast pojawiły się moralizatorskie opinie. Że tak nie wypada, że to zachłanność, że brak szacunku…

Co na to wdowa po filmowym Janosiku?

W rozmowie z Twoim Imperium gwiżdże na całą sprawę. A właściwie to zazdrośnicy mogą jej nagwizdać.

– Gdy mąż umiera i w spadku zostawia żonie np. pałac, to ona albo w nim mieszka, albo go sprzedaje – broni się. – To normalne, ale nie wszyscy są w stanie to pojąć. Marek kolekcjonował mnóstwo rzeczy. Przez 40 lat zebrał m.in. tysiące ołowianych żołnierzyków, modeli samochodów i książek. Żeby pomieścić to wszystko, muszę wynajmować dwa garaże. Dlatego będę te rzeczy sprzedawać. Ja wiem, że dobrze postępuję, a złośliwcy mogą mi nagwizdać. I myślę, że Marek również jest zadowolony, że jego przedmioty trafiają do ludzi z pasją.

Chociaż jakaś racja w tym jest, opinię tych właśnie „złośliwców\” tłumaczy socjolog kultury, Mirosław Pęczak twierdząc, że gdy znana osoba handluje pamiątkami po zmarłym bliskim, to jest to po prostu niesmaczne.

Serialowa Simona przekonuje, że nie robi tego dla rozgłosu, a pieniądze trafią na cele dobroczynne. Magazyn zadzwonił m.in. do Teatru im. Mickiewicza czy Zespołu Szkół Plastycznych w Częstochowie, które miały otrzymać część zysków ze sprzedaży. Żadna z placówek nie zobaczyła dotychczas ani grosza.

– Mam czas na podjęcie decyzji – kwituje Fitkau-Perepeczko.