Najpierw Weronika Rosati, teraz Alicja Bachleda-Curuś daje o sobie znać na łamach magazynu Gala. Zagrała w hollywoodzkiej produkcji Trade. Wzięła ją po Milli Jovovich, której wcześniej proponowano tę samą rolę.

Kiedy grała w Panu Tadeuszu, prasa aż trzęsła się z zachwytu, rozpływając z zachwytu nad jej urodą. Bo też tym głównie grała w ekranizacji dzieła Mickiewicza. Szybko jednak znudziła się polskiej publiczności. Wtedy bardziej otwarcie przywitał ją niemiecki świat filmowy. Zagrała tam w kilku filmach, reżyserzy ją ponoć lubili, proponowano jej nagranie płyty. W Polsce czekała na nią jedynie propozycja roli w Na dobre i na złe. A do serialu panna Curuś trafić nie chciała. Miałaby dzięki temu zapewnione miejsce w polskiej prasie bulwarowej, a może nawet i swoje 5 minut w „Tańcu z gwiazdami\”. Stało się inaczej – pojechała do Stanów. Po niecałych trzech latach dostała tam rolę, o której – jak mówi – nawet nie śmiała marzyć.

– Nie był to żaden „ogon”, jakimi czasem chwalą się rodzime aktorki, ale poważna rola. Dzięki roli w filmie „Trade” automatycznie stałam się członkinią Stowarzyszenia Aktorów Amerykańskich – mówi z dumą. – W filmie „Trade” Marca Kreuzpaintnera zagrałam dziewczynę z Polski, Weronikę, która w Ameryce wpadła w ręce gangu zmuszającego kobiety do nierządu. Ta rola była dla mnie ciekawym wyzwaniem aktorskim, mogę powiedzieć, że przerosła moje pragnienia. To wręcz nierealne, żeby osoba, która nie ma nazwiska znanego producentom filmowym w Stanach, dostała taką propozycję. Komercyjne kino amerykańskie to w dużej mierze poważny biznes i najważniejsze są nazwiska aktorów, które przyciągną tłumy do kin. Dlatego trudno jest się przebić. Nie miałam poparcia ani kontaktów. To zdarzenie zaliczam więc do kategorii: szczęście, przeznaczenie i opatrzność.

Nie tylko opatrzność tutaj działała: Alicja znała już wcześniej reżysera, z którym miała okazję pracować podczas pracy w Niemczech.

Początkowo uczyła się w szkole aktorskiej w Nowym Jorku. Po niedługim czasie przeniosła się do Los Angeles, gdzie kontynuowała naukę. Jak wspomina, \”nie znała tam nikogo, kto mógłby ją wprowadzić w świat wielkich koncernów filmowych\”. Tam mieszkała w maleńkim studio, zaledwie kilka kroków od słynnego, białego napisu na wzgórzu.

Teraz praktycznie mieszka na dwóch kontynentach, chociaż twierdzi, że jej \”dom jest zawsze tam, gdzie są jej rodzice – w Krakowie\”. Ciągle jednak żyje na walizkach. W Los Angeles ma już jednak swoje miejsce, znalazła tam przyjaciół, niekoniecznie związanych ze światem filmu.

– Przyjechali do Stanów z różnych krajów Europy, między innymi z Hiszpanii, Włoch, Niemiec. Mają po dwadzieścia parę lat, kreatywną energię, duże ambicje i plany. Podobnie jak ja mają poczucie, że są tam tymczasowo, aczkolwiek nikt z nas nie jest w stanie określić, na jak długo się tam zatrzyma – mówi Alicja w rozmowie z Galą.

Co robi teraz? Żyje promocją i premierą filmu. I studiuje psychologię na tamtejszym uniwersytecie.

– Szkoła aktorska dała mi inne spojrzenie na aktorstwo, nową perspektywę. Nigdy nie myślałam, że zostanę w Ameryce na zawsze. Po prostu chciałam zdobyć nowe doświadczenia. I zdobywam. Mam już nawet agenta.

Tęskni jednak za rodzicami i cieszy się, że pomimo odległości nadal może liczyć na ich pomoc. Aktorka przynajmniej raz w miesiącu odwiedza ich w rodzinnym Krakowie – spore poświęcenie.

Pytana o partnera życiowego odpowiada, że nie jest z nikim związana. To jej jednak nie martwi.

– Kiedy się prowadzi taki tryb życia jak mój, na pewno jest trudniej o stały związek, ale uważam, że ciągle wszystko przede mną. Tylko trzeba mieć dużo szczęścia, by znaleźć osobę, która zaakceptuje mój styl życia. Samotność i rozłąka w związku to trudne wyzwanie. Nie każdy potrafi zrozumieć, że czasem muszę mieć troszkę czasu dla siebie, by się wyłączyć i skoncentrować na roli. Czy potrafiłabym być z kimś, kto podobnie jak ja cały czas zmienia miejsce pobytu i ma mnóstwo obowiązków? Myślę, że tak. Ale do tego trzeba dojrzałości i zrozumienia tej drugiej osoby. Sądzę, że taka wyrozumiałość u mężczyzn zdarza się rzadko.

Nie obawia się, że przestanie być znana w Polsce. Twierdzi, że sama możliwość grania jest dla niej najważniejsza. I to, że może wykorzystywać swój zawód do innych celów:

– Polacy kojarzą mnie (…) z kampanią „Chronię życie przed rakiem szyjki macicy”. Rok temu zostałam ambasadorką tej kampanii. Rolę ambasadorki tej kampanii traktuję jako mój obowiązek. I cieszę się, że w końcu moja popularność przydaje się do realizacji wyższego celu.

Linki:

Profil Alicji na serwisie IMDB