Czy zdrowe życie jest drogie? To pytanie od dłuższego czasu nurtuje czytelników bloga Anny Lewandowskiej. Szczególnie zażarte dyskusje na temat kosztów życia fit są prowadzone na Instagramie i FB żony Roberta Lewandowskiego.

Jeden z ostatnich wpisów mistrzyni karate dotyczył zakupów na biobazarze. Lewandowska regularnie zaopatruje się tam w różne zdrowe produkty. Kupuje mąki, nasiona i jarzyny.

Świąteczne zakupy na BioBazarze! DONE! – cieszyła się Anna w sobotę. – Nawet załapałam się na świeżą dostawę mandarynek z Sycylii oraz przepyszny sok z kiszonych buraków. Nie wspomnę o ciepłym ponczu z polskich jabłek z korzennymi przyprawami – napisała na Instagramie.

Niektórzy podeszli do zdjęcia entuzjastycznie, inni zaczęli narzekać:

Pani Anna ma tyle kaski że może na taką eko żywność sobie pozwolić – pisze sfrustrowana internautka. – Jak ktoś zarabia 1500 to tej przyjemności nie ma i nie ma też czasu na te jogingi 3 razy dziennie. Kobieta z kasą bez dzieci nie licząca wypłaty od pierwszego do pierwszego. Tylko eko żywność, spacerki, bieganie, joga, siłownia i pilatesy. Tyle w temacie – napisała.

A kiedy ktoś napisał internautce, że nikt nikogo nie zmusza do posiadania dzieci, padła odpowiedź:

Zapewniam, że dzieci to najmniejszy problem. Problem tkwi w realiach płacowych. Takie życie jak pokazuje Pani Anna nijak nie ma się do rzeczywistości polskiej. Nie ten kraj, nie ten styl życia… To jest bajka samej Pani Lewandowskiej… ot co.

Na argument, że ludzie wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszych warunków życia, internautka dalej utyskiwała:

W takim razie niech Pani Anna zamieszcza to wszystko ale za granicą… a nie tu gdzie takie życie to tylko i wyłącznie fikcja… To tak jakby zdrowy tłumaczył kulawemu. Ten kulawy nie ma żadnej możliwości tak żyć jak opowiada mu zdrowy. Życie tej Pani to sajens fikszyn w Polandii… – zawyrokowała internautka.

Zgadzacie się, że to, co pokazuje Lewandowska, to science fiction?

A może wystarczy chcieć?