Mamy czasem wrażenie, że Kasia Tusk jest ciut oderwana od rzeczywistości. Miła i estetyczna blogerka sprawia, że mamy wyrzuty sumienia, gdy na biurku obok komputera jest kurz. Albo gdy nasz koc nie jest wystarczająco puchaty. Albo gdy patrzymy na swoje kanapki… Tak. Kasia wkracza w naszą rzeczywistość niczym postać z sesji dla magazynu. Idealna. Idealnie umalowana i wystylizowana. Chodzący wyrzut sumienia tych, którzy albo nie są tak estetyczni, albo są zbyt leniwi, albo mają za mało czasu, by pielęgnować milion rytuałów.

W każdym razie jest Kasia samą słodyczą. Nawet wtedy, gdy pisze o chorowaniu, robi to w sposób estetyczny. Zachęca, by podczas przeziębienia otoczyć się ładnymi przedmiotami, zaszyć pod kocem i oddać miłej lekturze.

Przy okazji Kasia reklamuje parę gadżetów „do chorowania”. Na przykład laptopa znanej marki. Spodnie dresowe znanej marki. Przytulankę znanej marki i pościel innej – za 300 złotych.

W jednym z zestawów „do chorowania” znalazł się nawet pierścionek. Ot, bajka – za 290 złotych. Jest i termometr – rtęciowy, choć akurat z aptek takie już chyba wycofano. Ale za to wygląda oldschoolowo.

W razie przeziębienia fajnie jest też posmarować się kremem przeciw przebarwieniom za 535 złotych.

Pamiętajcie. Chorujemy estetycznie.

Po dwóch dniach spędzonych pod kołdrą z ogrzewającym termoforem, zdrowe i wypoczęte jak nigdy możemy znów wrócić do swoich obowiązków. A nawet jeśli nie chorujemy (czego wszystkim Wam życzę z całego serca), może czasem warto zamienić sobotnie popołudnie w galerii handlowej na spokojną chwilę z książką pod miękką kołdrą 🙂 – zachęca Kasia.

Absolutnie!

Cały wpis wzbogacony zestawami „do chorowania” znajdziecie na blogu Kasi Tusk pod tytułem How to enjoy a sick day.

Enjoy!

Kasia Tusk choruje z fasonem

Kasia Tusk choruje z fasonem

Kasia Tusk choruje z fasonem