Leon Myszkowski (15 l.) stał się ostatnio niechlubnym bohaterem afery z memem, który wrzucił na swój Instagram. Syn Justyny Steczkowskiej (42 l.) skasował feralny post i przeprosił za niestosowne zachowanie. Trochę narozrabiał, ale tym samym – o ironio – miał szansę na zwiększenie publikacji na swój temat.

Ecmoje już opadły, teraz Leon w rozmowie z Plejadą opowiada o swoim blogu, planach na przyszłość i relacjach z rodzicami.

Mówi też o pieniądzach i ofertach współpracy, jakie pojawiły się po tym, jak założył videobloga Kuchnia Leo.

Myślę sobie, że może niektórzy dziennikarze chcieli mi zaszkodzić, a zrobili mi bardzo dobrze. Nie ukrywam, że mam z tego też pieniądze. W związku z tym dzięki mediom i temu, że o mnie tak dużo pisano, zarobiłem sto złotych! – wspomina Leon początki kariery blogera.

Z czasem biznes ma szansę się rozkręcić:

Założyłem go z pasji do gotowania, bardzo lubię to robić, ale trudno jest robić coś, co nie przynosi żadnego zysku, a ma dość wysokie koszty, jak na moje kieszonkowe Nagranie jednego odcinka i jego zmontowanie zajmuje mi kilka godzin. Do tego dochodzi opisanie, wstawienie i promocja. Wszystko robię sam! Na początku oczywiście nie oczekiwałem, że przyniesie mi to wielkie zyski, po prostu chciałem to robić, bo to moja pasja, ale gdy dostałem pierwsze oferty współpracy od reklamodawców, zaczęło się to wszystko fajnie kręcić i jakoś daję radę – mówi syn Steczkowskiej.

Dodajmy, że zanim zajął się blogowaniem, Leon próbował sił w modelingu – w ten sposób dorabiał do kieszonkowego.

Zaradny chłopak, dobre geny. Sukces gwarantowany. Cały wywiad z Myszkowskim przeczytacie na stronie Plejady.

Po koncercie w Głogówku 😎😈 Fajnie było nie ma co ! 😋 jescze kiedyś się pewnie odwiedzi śląsk 😏👑💪🏽

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Leon Myszkowski (@leon_myszkovsky)

Leon Myszkowski o zarobkach z videobloga