Jej historią żyje cała Polska.
Miała 26 lat, mieszkała w Poznaniu i pracowała na kierowniczym stanowisku w jednej z drogerii. Tego wieczoru bawiła się na imprezie integracyjnej. Była wizyta w kręgielni, pijalni piwa, w klubie. O 3 nad ranem Ewa Tylman postanowiła wrócić do domu. Towarzyszył jej kolega – kamery monitoringu zarejestrowały zataczającą się parę. Nagle przepadła bez wieści.
Przy Moście św. Rocha znaleziono rzeczy osobiste Ewy, przesłuchano kolegę, który z powodu upojenia nic nie pamiętał, analizowano nagrania, rozmowy. Były nawet smsy od rzekomego porywacza.
Teraz policja podaje smutne wieści. Na tvn24.pl czytamy, że Ewa nie żyje. Zginęła w okolicach mostu:
Policja nie wyjaśnia, jak doszło do tragedii, ale:
– Między Ewą Tylman a jej kolegą doszło do incydentu – ujawnił rzecznik.
Na TVN24 czytamy:
Jak jednak się dowiedział portal tvn24.pl, mężczyzna usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Brzmienie tego zarzutu może się jeszcze zmienić.
Czekamy na więcej informacji.