Jej historią żyje cała Polska.

Miała 26 lat, mieszkała w Poznaniu i pracowała na kierowniczym stanowisku w jednej z drogerii. Tego wieczoru bawiła się na imprezie integracyjnej. Była wizyta w kręgielni, pijalni piwa, w klubie. O 3 nad ranem Ewa Tylman postanowiła wrócić do domu. Towarzyszył jej kolega – kamery monitoringu zarejestrowały zataczającą się parę. Nagle przepadła bez wieści.

Przy Moście św. Rocha znaleziono rzeczy osobiste Ewy, przesłuchano kolegę, który z powodu upojenia nic nie pamiętał, analizowano nagrania, rozmowy. Były nawet smsy od rzekomego porywacza.

Teraz policja podaje smutne wieści. Na tvn24.pl czytamy, że Ewa nie żyje. Zginęła w okolicach mostu:

– My teraz koncentrujemy się na poszukiwaniach ciała w Warcie– mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Policja nie wyjaśnia, jak doszło do tragedii, ale:

– Między Ewą Tylman a jej kolegą doszło do incydentu – ujawnił rzecznik.

Na TVN24 czytamy:

Jak jednak się dowiedział portal tvn24.pl, mężczyzna usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Brzmienie tego zarzutu może się jeszcze zmienić.

Czekamy na więcej informacji.

&nbsp
Policja już wie, co stało się z Ewą Tylman

Policja już wie, co stało się z Ewą Tylman