Prawniczka Larry’ego Brirkheada twierdzi, że śmierć najsłynniejszego obecnie króliczka Playboya, Anny Nicole Smith nie była spowodowana przyczynami naturalnymi. I wskazuje na męża i prawnika Anny, Howarda K. Sterna. Zatem walka o spadek robi się coraz ciekawsza. Tym bardziej, że sprawy dziedziczenia nie są jasno określone – zmarła zapisała bowiem wszystko swojemu zmarłemu synowi Danielowi.

Tymczasem światło dziennie ujrzały informacje na temat związku Howarda i Anny. Okazuje się, że ich wątpliwa miłość była dziwną mieszanką terroru psychicznego i manipulacji.

Przede wszystkim para nie spała razem. Smith ćpała (ciąża nie była w tym żadną przeszkodą) i głodziła córeczkę. Sternowi kazała sypiać na kanapie. Według doniesień to on jednak kontrolował ich związek, który za zamkniętymi drzwiami był istną galerią osobliwości.

– Nienawidzili się i kochali – mówi informator. – Anna nigdy nie kochała Howarda. Nawet nie pociągał jej fizycznie. Kiedy tylko mogła, obrażała go na wszystkie możliwe sposoby. Ale nie chciała go stracić z przyczyn zawodowych.

Sytuacja nie zmieniła się nawet po zawarciu małżeństwa. Przekleństwa nadal sypały się niczym grad.

– Nie nienawidziła go. Po prostu widziała w nim sługusa, który powinien był wiedzieć, gdzie jest jego miejsce na świecie – mówi inny świadek. – Howardowi desperacko zależało na miłości Anna, ale ona nawet nie pozwalała mu sypiać ze sobą.

– Jego największym upokorzeniem było wygnanie z sypialni – potwierdza kolejna anonimowa osoba. – A w końcu wygnanie z domu. Wciąż miała do niego pretensje, że ogranicza jej prywatność, więc pewnego dnia po prostu zabrała mu wszystkie klucze. Wkurzało ją też, że [Howard] wydaje wszystkie jej pieniądze, więc dała mu kartę debetową z dziennym limitem 500 dolarów – opowiada. – A ich dom? Był okropnie zapuszczony. Anna miała co prawda pokojówkę, która przychodziła codziennie, ale Howard był takim bałaganiarzem, że i tak to nie pomagało. Wszędzie walały się jego brudne ubrania i różne śmieci, w tym brudne pudełka po jedzeniu na wynos. Annę strasznie to denerwowało, ale nigdy nie kiwnęła palcem.

Jeden wniosek – jeśli nakręcą film (a jesteśmy pewni, że tak się stanie), na pewno nie będą mieli problemów z ubarwianiem historii. Wszystko to i tak zakrawa na jakiś pokręcony dramat.