Kto by pomyślał, że sceny erotyczne mogą krępować takiego twardziela, jak Marcin Dorociński?

Okazuje się, że dla aktora symulacja ekstatycznych momentów jest dość nieprzyjemna:

– Nie jestem ekshibicjonistą ani zakochanym w swoim ciele facetem. Nie uważam, że jest ono na tyle piękne, żeby je zaraz milionom pokazywać – mówi w wywiadzie dla Tele Tygodnia. – Nie jest fajnie zwłaszcza jak się gra z osobą, którą się słabo zna i trzeba robić jakieś intymne rzeczy. Nagina się wtedy swój organizm, żeby robić coś, co jest zarezerwowane dla kogoś innego. To nienaturalne.