Jak wygląda „rockandrollowe małżeństwo\”? Pewien jego obraz przedstawił nam dzisiaj Robert Gawliński w talk-show Kuby Wojewódzkiego. Opowiedział dużo. I nie mówię o ilości. Tu chodzi o jakość. Tak więc zapnijcie pasy – można było usłyszeć ciekawe rzeczy.

Gawliński rzucał w żonę nożem. Czemu? Bo Monika zachowała się jak na żonę przystało: nie chciała puścić męża na miasto.

Robert miał któregoś dnia imprezowy nastrój. Wrócił więc do domu i dał nura prosto po gotówkę \”i koksy\”. Żona \”niczym Rejtan\” (pokazała piersi? o_O) stanęła w ich obronie. Stwierdziła, że mąż nigdzie nie pójdzie.

Piosenkarz niewiele myśląc chwycił nóż, który lada moment wylądował tuż obok głowy Moniki. Ta niewiele myśląc odpłaciła się pięknym za nadobne.

– Chwyciła ten nóż i wbiła mi go prosto w d***?
– Bolało?
– Nie, ale seks był udany.

To faktycznie sprawa dla Ewy Drzyzgi, która siedziała tuż obok. Muszę przyznać, że lekko ją zatkało. Mnie zresztą też.

Jak to jednak powiedział Kuba: \”Jak patologia, to po całości.\”

Strach się bać.

– Robert wyznał kiedyś (to ja bym nawet tak nie wyznał), że miał 100 kobiet w swoim życiu – powiedział Kuba.
– Może nawet więcej? – odparł z przekorą Robert.
– To nie jest normalne.

Miał 24 lata kiedy poznał Monikę, swoją żonę. Zaczął \”te rzeczy\” w wieku 14 lat. Jeśli wierzyć piosenkarzowi, miał jedną kobietę na tydzień.

– Miałem taki moment w życiu, kiedy rozstałem się z Beatą.

Gdy ją poznał, był 13-letnim chłopcem. Rozstali się, kiedy Gawliński osiągnął pełnoletniość. I bardzo to przeżył.

– Ja byłem idiotą wtedy i je [dziewczyny] wykorzystywać postanowiłem. Byłem małym, jadowitym, sukinsynem – podsumowuje artysta.

A my się tylko zastanawiamy, na ile w tym wszystkim żartu i prowokacji.