Pisaliśmy o nowej postaci na polskim rynku muzycznym. Amila Zazu aspiruje do zawładnięcia kawałkiem polskiego poletka sławnych i utalentowanych. Z jakim skutkiem okaże się niebawem.

Póki co w telewizji zdradza skąd jej pseudonim i jaka dramatyczna historia włada jej przeszłością. Podobno podczas wakacji w jednym z krajów arabskich trafiła do haremu. Jakim cudem? Oto akurat w tamtych stronach nie trudno. Wystarczy wdać się w targowanie i już można znaleźć się w samochodzie pędzącym przez pustynie. Który z polskich mężczyn nie słyszał o sprzedaży swojej ukochanej za stado wielbłądów? Traktujemy to z przymrużeniem oka, ale nie zawsze kończy się tak optymistycznie.

Edyta, ponieważ tak ma naprawdę na imię, przeżyła dramatyczne chwile. Na szczęście jej udało się wyrwać z piekła. Dla żon sułtana Europejka jest zawsze dużym zagrożeniem i chętnie pomagają się pozbyć konkurencji, zwłaszcza jeśli ta sama marzy o wolności. Polska piosenkarka dzięki ich wsparciu uciekła. To one nazwały ją Amila Zazu.

W drodze na lotnisko spotkała Anglika, który pomógł jej w dalszej drodze. W zamian za to umilała mu trasę swoim wokalem. Dziewczyna miała szczęście w nieszczęściu. Jej wybawiciel był bratem brytyjskiego producenta i tu zaczyna się jej muzyczna historia. Ale to już materiał na inną bajkę…

Póki co Amila walczy o byt. W najbliższy czwartek da koncert w warszawskim klubie Platinium. Tam odbywają się prestiżowe imprezy, więc jest czym się stresować. Zresztą już usłyszała zapowiedź: Albo sukces, albo harem.

Dla naszych wiernych czytelników mamy małą niespodziankę. Tym, którzy chcą posłuchać na żywo kobiety, której pragnął sułtan, a przy okazji pobujać się w rytmach jak spod ręki Timbalanda oddamy podwójne zaproszenia. Wystarczy być zarejestrowanym na naszej stronie i odpowiedzieć na pytanie: Kto zremiksował kawałek Amili Something’s gotta change? .

Odpowiedzi wysyłajcie na [email protected]. Kto pierwszy ten lepszy!