Jesteśmy co prawda portalem plotkarskim i w zasadzie nie podejmujemy się poważnych tematów. Coś jednak jest w Angelinie Jolie, że chce się o niej pisać. Nawet, jeśli mówi o rzeczach trudnych.

OK, wiem, że ludzie krytykują ją i niedowierzają, że gwiazda filmowa może mieć naprawdę dobre intencje. Tylko że ja naprawdę jakoś wierzę, że Angelina Jolie chce zrobić coś doobrego, nawet jeśli się w tym wszystkim gubi.

Sama poniekąd przyzbaje się do niewiedzy o życiu w najnowszym wywiadzie dla Newseeka.

– Zaczęło się siedem lat temu. Pojechałam do takich miejsc jak Kambodża, słyszałam o uchodźcach z Tajlandii, o minach przeciwpiechotnych, o historii. Pamiętam, jak przez cztery dni z rzędu czytałam o wszystkim wręcz obsesyjnie. (…) I pamiętam, jak zdałam sobie sprawę, że nie wiedziałam o tym wszystkim przez całe moje życie.

Zaczęła więc pomagać sześć lat temu.

– W Hollywood uważano mnie za buntowniczkę. W tym czasie byłam trochę dzikuską. (…) Spędziłam kolejne półtora roku na podróżach do obozów w Afryce, Pakistanie i Kambodży. Bez kamer i bez prasy. Miałam okazję zdobyć wiedzę, zanim mogłam zacząć się na ten temat wypowiadać. Zmieniłam się w niesamowity sposób.

Na początku czuła się niezręcznie rozmawiając z osobami tak dotkliwie pokrzywdzonymi przez los. Nie wiedziała, o co pytać. Czuła, że jej rozmowy są niepełne. Wiedziała jednak jedno: że jeśli ludzie z „lepszego świata\” zobaczą jej zdjęcie z jakąś pokrzywdzoną kobietą, to nawet jeśli będzie interesowała ich tylko Jolie, być może rzucą okiem i na osobę, która stoi obok. A to już coś.

Jest odważna. Podróżuje bez ochroniarzy, nie korzysta z żadnych luksusów ani przywilejów. W jednym plecaku potrafi zmieścić cały swój bagaż.

– Tak zrobiłam podczas ostatniej podróży. Potem dołączył do mnie tylko fotograf.
– W obozie?
– Nie, na lotnisku. Nawet nie wiedzieliśmy, że lecimy tym samym samolotem.

Gdy przyjeżdża do obozu pomocy, zapomina o wszystkim. Ogrom nieszczęścia przytłacza ją. Z przerażeniem mówi, że na każde 2 tys. uchodźców jest jeden lekarz, jeden terapeuta i jeden pomocnik.

– Nie jestem teraupeutą, więc nie rozumiem wszystkiego. Ale kiedy usiłowałam rozmawiać z kobietą, [która ciągle słyszała krzyki], zdawała się mówić całkiem racjonalnie. Zaczęła jednak mówić z agresją, abym zatrzymała ludzi, którzy chcą jej podłożyć węże. I ludzi, którzy na nią krzyczą i bomby, które spadają.

Przyznaje, że czasami wpada w panikę, jak każdy. Twierdzi, że wszystko to sprawiło, że przez pewien czas żyła bez jakiejkolwiek nadziei. Widziała naprawdę dużo. Nie rozumie, jak ludzie wykształceni nie mogą na to nic poradzić. Zaczęła więc czytać książki dotyczące prawa międzynarodowego. Mówi, że nie chce wracać do obozów tylko po to, żeby patrzeć, jak tamtejsza beznadziejna sytuacja nie ulega poprawie. Nie o to chodzi.

Teraz chce być przede wszystkim mamą. Taką, jak miliony innych.

– Zaczynam pracować nad systemem edukacji [w Nowym Orleanie] oraz szkolnym systemem. Jest wiele rzeczy do zrobienia – przekonuje Angelina.

Poniżej linki:

Kompletny wywiad z Angeliną Jolie (wersja anglojęzyczna)

Galeria zdjęć

Video