Edyta Górniak nadal walczy z dziennikarzami. Od wydawcy Faktu żąda 350 tysięcy za naruszenie dóbr osobistych.

Wczoraj wysłuchano mów końcowych, a 29 marca Sąd Okręgowy w Warszawie wyda wyrok. Sprawa dotyczy cyklu artykułów z 2004 roku z okresu, w którym Górniak była w szpitalu i urodziła syna. Fakt poruszył także temat relacji piosenkarki z ojcem i rzekomych zobowiązań jej i męża Darka Krupy wobec firmy montującej w ich domu okna przez co czuli się oni zaszczuci, przeżywali stres i dramat.

Dzienikarze mieli wspinać się na drzewa, aby zrobić zdjęcia, dobijać się do drzwi szpitalnego pokoju.

Adwokaci Faktu odpowiadają, że jeśli ktoś stał się tak popularny to powinien się liczyć z zainteresowaniem mediów. Dodatkowo zarzucają Górniak, że nie określiła granic swojej prywatności, jak zrobili to chociażby Janusz Gajos czy Grzegorz Markowski.

Piosenkarka wygrała już podobną sprawę z Super Expressem, w toku jest także proces przeciwko Piotrowi Krysiakowi za książkę Edyta Górniak: bez cenzury.

Za każdym razem gwiazda żąda wysokich sum odszkodowania przekazanych na cele dobroczynne. To akurat jej się chwali, pytanie tylko czy jeśli ktoś decyduje się na opowiadanie o każdym sekrecie w różnych wywiadach to jest na tyle naiwny, aby wierzyć, że w każdej chwili może zakazać mediom wtrącać się w swoje życie.