Choć pozycja Tomasza Kammela mocno osłabła na medialnym rynku, państwowa telewizja ponoć dalej płaci mu kokosy. Jak donosi Fakt, Kammel ma podpisany kontrakt gwiazdorski, który gwarantuje mu 60 tysięcy złotych miesięcznie.

Gdyby jeszcze prezenter pracował na takie pensje. Tymczasem według gazety obowiązki Kammela są śmieszne. Najpierw z Beatą Sadowską dwa razy w tygodniu prowadził „Pytanie na śniadanie”. W połowie czerwca skończyła się emisja programów i Kammel nie pokazuje się na wizji.

W wakacje prezenter ma prowadzić koncerty „Hity na czasie”. W sumie pięć imprez. A pieniążki płyną szeroką strugą na jego konto.