Po nagłośnieniu przez Gazetę Wyborczą sprawy Joanny B., która pod przykrywką agencji modelek prowadziła ekskluzywną agencję towarzyską, w sieci zawrzało. Nie brakuje głosów potępienia, ale są też takie, które bagatelizują całą aferę. Wśród tych ostatnich jest Tomasz Jacyków.

Przypomnijmy. Prokuratura wysłała do wrocławskiego sądu akt oskarżenia przeciw właścicielkom agencji modelek. Są oskarżone o stręczycielstwo. Okazuje się, że pracujące dla nich modelki nie tylko brały udział w sesjach zdjęciowych, lecz również w organizowanych przez zagranicznych biznesmenów w najmodniejszych kurortach Europy orgietkach.Jednym z największych klientów agencji był też znany polski muzyk.

Dziewczyny nie były przymuszane do prostytucji i zarabiały duże pieniądze. Główną postacią całej afery jest Joanna B., córka znanego rockmana. Pomagała jej matka, Danuta B. W sprawie ważną rolę odegrała też Ewa L.

Znany stylista, Tomasz Jacyków w rozmowie z Gazetą do sprawy podchodzi dość swobodnie:

Są dziewczyny, które chcą przytulić parę groszy. Mają te 167 czy 172 cm wzrostu, ładne oczy, włosy, biusty, ale nie są typami modelek. A przecież wiadomo, że lepiej wyjechać jako modelka, niby na sesję kostiumów kąpielowych i tam się wybzykać z kilkoma dziadami, przytulić 2 tys. euro, niż nie mieć nic. One wiedzą, po co jadą, nie to co 20 lat temu.

Po chwili dodaje:

Ten biznes kręci się od początku świata i będzie się kręcił do końca świata. Oczywiście, lepiej dać dupy jako modelka niż niemodelka. Z kilku powodów. Moda, ta wielka moda, to zabawa naprawdę bardzo zamożnych ludzi. Dziewczęta traktują modeling jak okno na świat. To często młode dziewczyny, nie zawsze pełnoletnie. Z małych miast, z bardzo prostych domów. Jak agent modelek macha papierem, mówi Paryż, Mediolan, Nowy Jork, to widzą już tylko dolary, zera, nie widzą, co tam jest napisane.

Czy podzielacie jego opinię?

Jacyków usprawiedliwia prostytuujące się modelki