Pod koniec grudnia pisaliśmy o chorobie, którą Lindsay Lohan zaraziła się w czasie noworocznej wyprawy na jedną z wysp archipelagu Polinezji. Gwiazda ukąszona przez komara, zachorowała na Chikungunyę.

Nazwa choroby pochodzi z jednego z tanzańskich narzeczy, w którym oznacza „zgarbienie, przykurczenie”. Chory na „czikungunję” najpierw czuje się, jakby złapał grypę. Boli go głowa, ma nudności, jest osłabiony. Bolą go stawy i mięśnie, niekiedy do tego dochodzi wysypka i świąd skóry. Po kilku dniach lub tygodniach gorączka ustępuje. Zdarza się jednak, że bóle i zapalenia stawów przedłużają się – pisaliśmy wtedy.

Okazuje się, że dolegliwości nie ustąpiły i w miesiąc po tym, jak Lohan zaczęła odczuwać pierwsze objawy, wylądowała w szpitalu w Londynie.

Portal TMZ donosi, że celebrytka miała bardzo wysoką temperaturę, która nie chciała ustąpić. Po tym, jak lekarzom udało się ją opanować, LiLo została wypisana ze szpitala. Zalecono jej konsultacje ze specjalistą.

Do Londynu poleciała matka Lindsay, Dina Lohan.

Oby wszystko skończyło się dobrze.

Bless

A photo posted by Lindsay Lohan (@lindsaylohan) on