Kasia Cerekwicka, nagle, właściwie bez przyczyny (chociaż chęć podpromowania się w mediach jest zawsze przyczyną wystarczającą) postanowiła nam opowiedzieć o swoich nieudanych zaręczynach. Po co upublicznia takie rzeczy? Może po prostu było o niej niedawno za cicho…

– Pierścionek wylądował za oknem – opowiada w swoim najnowszym wywiadzie dla Gali. – Zrobiliśmy imprezę i właśnie poznałam znajomych Leszka. Bardzo się stresowałam, że mnie nie zaakceptują. (…) Leszek wyczuł, że jestem bardzo spięta, więc kiedy znaleźliśmy się sami w pokoju, wsunął mi na palec pierścionek. To, co się stało później, to był odruch bezwarunkowy. A że okno było otwarte… nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam jak wryta. Po chwili usłyszałam tylko, że drugiego nie dostanę. Pierścionka nigdy już nie udało się znaleźć. Pewnie już dawno lśni na palcu jakiejś fajnej dziewczyny. Był piękny, podobno z diamentami. Dzisiaj na pewno bym tak nie postąpiła. Przyjęłabym pierścionek nawet z tombaku.

Faktycznie, nieco traumatyczne. Tym bardziej, jeśli pomyśli się, że następnego faktycznie może nie być.

&nbsp
\"Cerekwicka