Cieleckiej szkodzi status niedostępnej, bezdzietnej gwiazdy?
"Dopiero koło czterdziestki rozglądam się wokół siebie. Szkoda, o 10 lat za późno."
Magdalena Cielecka zawsze była postrzegana jako dość wyniosła i niedostępna. Przez pewien czas była bohaterką kolorowych magazynów, ostatnio jednak zeszła na dalszy plan.
Dziś ma 41 lat i – jak pisze Jacek Tomczuk w artykule, który ukazał się w Newsweeku, status „aktorki ekskluzywnej”.
Okazuje się jednak, że Cieleckiej nie jest łatwo odnaleźć się w dzisiejszych realiach.
Mam swoje lata, nie chcę już grać dwudziestolatek. Jestem gotowa na rolę dojrzałej kobiety na zakręcie, skomplikowanej. Bardzo bym chciała zagrać w filmie Agnieszkę Osiecką lub postać, która jest nią zainspirowana. Chciałabym zagrać pełnokrwistą postać kobiecą, dużą, ryzykowną – mówi aktorka, której już dawno nie widzieliśmy w żadnej produkcji.
Gdy opowiada o latach, które minęły, można usłyszeć pewien żal. Cielecka tak opowiada o swoich początkach w show-biznesie:
Zachłysnęłam się możliwościami tej nowej Polski: clubbing, imprezy, bezkarność. Wtedy nikt nie chodził po ulicy za aktorem z aparatem. W Warszawie działały trzy kluby na krzyż, można było bawić się w Piekarni, CDQ, Ground Zero. W tym pierwszym okresie zawodowego szwungu zapierdalało się i nagle przeleciało 10 lat. Na tym ucierpiały związki, stracone możliwości – mówi.
A dlaczego zniknęła z kolorowych mediów? Odpowiedź na to pytanie daje redaktorka jednego z magazynów:
Przez lata z badań wynikało, że nasze czytelniczki identyfikują się z samotną, wyzwoloną, przebojową aktorką. Ale od kilku lat widać, że status niedostępnej, bezdzietnej gwiazdy jej szkodzi.
Cały artykuł przeczytacie tutaj.