Doda i Maja Sablewska rozstając się, zapewniały, że pozostaną w przyjaźni. Tak, to łatwe, jeśli utrzymają dystans. Zależy też, jak rozumiana jest przyjaźń w show-biznesie.

Okazuje się bowiem, że rozstanie jednego z największych duetów w polskim medialnym światku wcale nie było takie pokojowe.

Tygodnik Rewia dotarł do informacji, z których wynika, że Doda po prostu nie chciała już słuchać wskazówek Mai. Słynny cytat o Biblii jest efektem takiej właśnie samowolki.

– Doda nie lubi, gdy ktoś się stawia i próbuje być od niej mądrzejszy, a Majka nie ma z tym problemu, że jest dla kogoś służącą. To Doda przeginała, dając do zrozumienia, że ma gdzieś to, co mówi jej menedżerka – mówi informator.

Czarę goryczy przelał ponoć SMS, który otrzymała Maja po wypadku, kiedy to z urazem głowy znalazła się w szpitalu. Dorota zamiast ciepłych słów wysłała ponoć jakieś złośliwości…

Można jedynie podejrzewać, że Sablewska w końcu nieco odetchnie. Marina zdaje się jeszcze nie mieć takich fochów i widzimisię.