Kariera Dody chyba powoli naprawdę zaczyna się kończyć. Od kiedy na arenie jest zespół Feel, samozwańcza królowa polskiej sceny jest już podejmowana bez należytych honorów.

Na koncercie w warszawskim Bemowie dostała garderobę na zewnątrz budynku, w namiocie.

Warunki pogodowe opóźniły występ o godzinę, ale Dodzie jeszcze bardziej mina zrzedła kiedy dowiedziała się, że występujący w tym samym miejscu Feel dostał garderobę w budynku.

Życie na gorąco twierdzi, że piosenkarka chciała się odegrać na zespole, który nie dość, że ostatnio sprzątnął jej nagrody sprzed nosa, to jeszcze przekręcił jej nazwisko z Rabczewska na „Robaczewska\” (Piotr Kupicha w programie Szymon Majewski Show). Doda zagroziła, że jeśli nie wejdzie na scenę o 22:00, to koncertu nie będzie. Problem w tym, że trzeba było poprosić grający wcześniej Feel o skrócenie występu.

Możemy się tylko domyślać, co to zagranie mogło oznaczać.