/ 28.10.2014 /
Od wybuchu pożaru w apartamencie gwiazdy Zmierzchu, Ashley Greene, minął już rok. Mówiło się o tym, że aktorka, jej brat oraz chłopak zapomnieli zgasić świeczek, gdy szli spać. Z tych ogień miał rozprzestrzenić się na zasłony i wywołać ogromny pożar.
Dzisiaj na jaw wychodzą nowe szczegóły. To nie świeczki winne były tragedii, a… lufka z tlącą się kokainą. Ciąg dalszy historii z płonącymi zasłonami jest prawdziwy.
Do tego dochodzą jeszcze zeznania sąsiada aktorki, który wyznał, że gdy spotkał Ashley uciekającą z mieszkania wyglądała na zdezorientowaną, pijaną lub pod wpływem środków odurzających.
W pożarze zginął jedynie pies aktorki. Zobaczcie, co spowodowały narkotyczne przygody Ashley: