Kamil Durczok (46 l.) przez lata funkcjonował jako profesjonalista. Był lubiany przez widzów, miał opinię dobrego dziennikarza. O swoim życiu prywatnym mówił mało. Sporadycznie otwierał się przed kolegami – dziennikarzami. Na przykład w lipcu 2013 roku, gdy odwiedził kawalerkę Łukasza Jakóbiaka.

W świetle ostatnich wydarzeń, oskarżającego tekstu, jaki opublikował Wprost, tamta rozmowa ma szczególny wydźwięk.

– Co pan robi w wolnych chwilach – zapytał na początku konwersacji Jakóbiak. Durczok nie chciał mówić zbyt wiele:

Jeśli na coś w życiu nie mogę narzekać, to na nadmiar prywatności, więc te pasje staram się trzymać, i to życie prywatne dla tych najbliższych osób i przyjaciół i rodziny trochę, także mniej chętnie, niż kiedyś o nich opowiadam – podkreślił.

– Co się może wydarzyć, kiedy osoba publiczna będzie mówiła o swoim życiu prywatnym? – drążył Jakóbiak.

– To jest balansowanie na granicy. Bo z jednej strony ja też szanuję prawo fanów nie wiem jakiegoś aktora czy aktorki do tego, żeby wiedzieli coś więcej o tym kimś, niż role, które ten ktoś odgrywa. Ale z drugiej strony trzeba sobie umieć wytyczyć wydaje mi się dość precyzyjnie granicę, poza którą jest tylko moje. Tabloidy tę granice nieustannie przesuwają, ale jestem daleki od krytykowania tabloidów w czambuł, bo te granicę tez przesuwają sami celebryci, same osoby publiczne – zapraszając telewizję do domu, pokazując tu jest moja szafa, tu jest mój… a potem skarżąc się na to, że pod domem czatują paparazzi i robią zdjęcia – mówił dziennikarz.

Na pytanie Jakóbiaka, czy media przekroczyły tę granicę w jego przypadku, padła odpowiedź:

Nie. Muszę powiedzieć, że jestem ostatnią osobą, która powinna na media narzekać. Ja pamiętam 10 lat temu sytuację – to była moja choroba. Wiem, że pojawiały się zakusy, żeby pokazać Durczoka leżącego gdzieś tam w szpitalu, podłączonego do kroplówki w czasie chemii i tak dalej, to jednak media uszanowały fakt, że to jest moja prywatna walka. Myślę, że to jest taki rodzaj wzajemnego szacunku – dodał Durczok.

Dziennikarz sporo miejsca poświęcił tematowi hejtu w internecie. Stwierdził, że nie jest na niego odporny, dlatego odpuszcza czytanie komentarzy na swój temat.

– My potrafimy sobie dać radę z krytyką nawet miażdżącą, która nas dotyka na forum publicznym – ktoś wstaje i mówi nam, jak jest. Perfidia tego internetowego hejtu (…) powoduje, że bardzo jest trudno sobie poradzić. Ja raz czy drugi coś o sobie przeczytałem i obiecałem sobie i wiem, że podobnie postąpiła większość moich znajomych o publicznych nazwiskach, że nigdy więcej nie będę tam zaglądał, bo leczenie czyichś frustracji, może nawet psychoz albo cholera wie jakich innych stanów psychicznych to nie jest moje zadanie.

Jakóbiak zapytał też Durczoka, co robi, gdy ma gorszy dzień.

– Po pierwsze rzadko się zdarza, po drugie mam fantastycznego syna, który ma angielskie poczucie humoru – powiedział Durczok. A potem dodał:
– Idę wybiegać tę złość albo idę na piwo z kolegami, albo gdzieś jedziemy, albo wsiadam na ten motor. Jest parę takich męskich zabawek, które pozwalają wprowadzić się w lepszy nastrój.

Dziennikarz dodał, że nie jest kryształowym facetem, że i jemu zdarzają się gorsze chwile:

Jest tego gorszego Durczoka sporo, ja też mam zachowania, których się wstydzę – wybuchy złości, jakaś nieumiejętność zapanowania nad sobą, wścieka mnie głupota niezmiennie, wszędzie.

Durczok: Ja też mam zachowania, których się wstydzę

Durczok: Ja też mam zachowania, których się wstydzę

Durczok: Ja też mam zachowania, których się wstydzę

Durczok: Ja też mam zachowania, których się wstydzę

Durczok: Ja też mam zachowania, których się wstydzę