Ma córkę, męża już nie ma. I wcale nie wygląda na załamaną. Wprost przeciwnie – na parkiecie „Tańca z giazdami\” i za kulisami uśmiech nie schodzi jej z twarzy.
Bo prywatnie pani Ewa Wachowicz świetnie sobie radzi. Gra nawet na giełdzie.
– W tym roku postanowiłam wyłożyć na to niewielki kapitał. Najpierw trenowałam „na sucho”, przez cztery miesiące. Prognozowałam i udawałam, że kupiłam już jakieś akcje – mówi w wywiadzie dla Vivy!.
Jak twierdzi, ryzyko jest niezbędne, żeby coś zyskać. Kto nie ryzykuje, ten nie ma. I przyznaje, że co prawda pieniądze szczęścia nie dają, ale \”dużo łatwiej znosi się z nimi nieszczęście\”.
Lubi chodzić na obcasach i dominować, chciażby wzrostem – 176 cm + szpilka może faktycznie robić wrażenie. Mogła sobie jednak na to pozwolić, bo ówczesny premier Pawlak był dużo wyższy. I – jak przekonuje pani Ewa – oprócz spraw zawodowych absolutnie nic ich nie łączyło.
Oświadczył się jej za to król Mswati III, który obserwował wybory Miss World.
– Byłabym jego szóstą żoną, a mnie to nie satysfakcjonowało, zawsze chciałam być najważniejsza. Potem jeszcze biznesmen z Ameryki słał mi kwiaty i wyznania.
To jednak tylko wspomnienia, bo wciąż przyznaje, że pomimo rozwodu nadal czuje się \”mentalną mężatką\”. Nie ciągnie jej do życia towarzyskiego. Woli towarzystwo córki i dom.
Zapytana, co zrobi z odzyskaną wolnością, odpowiada:
– Psychicznie już tę wolność odzyskałam. Czy jednak będę umiała, chciała być z kimś? Już sobie mój świat poukładałam. Nie ma w nim miejsca już dla nikogo. Ale z drugiej strony postanowiłam nie używać słowa „nigdy”.
Więcej w najnowszym numerze Vivy.