Magda Gessler przez trzy doby gościła w czterogwiazdkowym hotelu Dolina Charlotty pod Słupskiem. Zdaniem pracowników przez cały pobyt pomiatała personelem, gwiazdorzyła, a na koniec chciała opuścić pokój bez zapłacenia rachunku w wysokości 3,5 tys. zł. Gwiazda TVN-u twierdzi, że było zupełnie inaczej – chciała negocjować cenę, ponieważ była niezadowolona z pobytu.

Magda Gessler przyjechała do Słupska, aby zrealizować kolejny odcinek Kuchennych rewolucji. Zatrzymała się w oddalonym 10 km od miasta centrum hotelowo-konferencyjnym Dolina Charlotty.

W hotelu zameldowała się ze swoim menadżerem w poniedziałek. Pokój opuściła w czwartek wieczorem. Nie obyło się jednak bez problemów. Obsługa hotelowa odmówiła wydania bagaży, ponieważ nie został uregulowany rachunek.

– Menedżer pani Gessler poprosił o fakturę, żeby później zapłacić. Zażądałam gotówki lub płatności kartą. Po północy przyjechała pani Gessler. Była wściekła, używała ordynarnych słów. Do stróża, który pilnował wózka z bagażami, rzuciła: co się k… tak na mnie patrzysz. Ja usłyszałam, że jestem głupia, skoro pracuję w takim miejscu, gdzie menedżer hotelu jest świrem. Rzekomo cały czas czekała na propozycję rabatu ze strony hotelu i się nie doczekała. A poza tym w ogóle nie rozumiemy, jaki błąd popełniamy, bo chciała nas wypromować w przewodniku po Europie, który przygotowuje – powiedziała Gazecie Wyborczej Małgorzata Napiórkowska, recepcjonistka.

Relacja Magdy Gessler jest zupełnie inna. Jej zdaniem obsługa popełniła cały szereg błędów, które w czterogwiazdkowym hotelu nie powinny się zdarzyć.

– Dla mnie to sytuacja zupełnie niewyobrażalna w czterogwiazdkowym hotelu. Obsługa popełnia cały łańcuszek błędów. Zostaję poproszona o przeniesienie się z apartamentu, który zarezerwowałam do pokoju, gdzie – jak się okazuje – mieszka już jakaś para. Dają mi w końcu apartament na poddaszu, gdzie nie działa klimatyzacja, chyba że ktoś chce sobie podgrzać powietrze do 36 st. W normalnych warunkach przyszedłby do mnie menadżer hotelu, przeprosił i porozmawiał na temat rabatu, który mi się po prostu należy. A menadżer sam decyduje, że daje zniżkę 30 procent i nie pyta klienta o zdanie. Poza tym jest nieuchwytny na telefon, bo się obraził, co już zakrawa na ponury żart – stwierdziła w rozmowie z gazetą.

Znana restauratorka miała też wiele uwag nie tylko do obsługi, lecz również do jakości podawanych dań.

Gessler twierdzi, że wersja przedstawiona przez gospodarzy jest absurdalna, ponieważ jako osoba publiczna nie mogłaby pozwolić sobie na przytaczane przez personel zachowania.

– Zarzucanie nam, że chcieliśmy uciec z hotelu bez zapłaty nie wymaga chyba komentarza. Mój menadżer podał wszystkie dane potrzebne do faktury, zawsze rozliczaliśmy się w ten sposób w innych hotelach i nie było takich kłopotów. Nie będę pisała o Dolinie Charlotty, ani źle, ani dobrze, żeby nie robić temu hotelowi reklamy – powiedziała.

Gwiazda uważa ponadto, że została zniesławiona i rozważa skierowanie sprawy na drogę sądową.

Co mówi Magda Gessler o pobycie w Dolinie Charlotty w wywiadzie dla lokalnej redakcji? Posłuchajcie sami.

Gessler chciała uciec z hotelu bez płacenia rachunku?