Oczywiście, że wszyscy trzymają w nim zęby. Krzysztof Ibisz w zasadzie sam do tego doprowadził swoim antypatycznym imagem, którego uparcie trzyma się od jakiegoś czasu.

Odmłodzony na siłę facet rozwodzi się z kobietą i chce, by nikt nie upatrywał w nim winy. Praktycznie niemożliwe.

Jego (niebawem była) żona nie funduje sobie operacji plastycznych, nie udaje też 16-latki. Nic dziwnego, że wiele osób darzy ją jeśli nie współczuciem, to chociaż cieniem sympatii.

Tymczasem Krzysztof Ibisz jakby w odpowiedzi na niedawny wywiad Anny Ibisz dla Gali, żali się w Vivie:

– Udany związek to właściwa proporcja rzeczy ważnych: przyjaźń, seks i tak zwana ekonomia
– przekonuje. – Związek to stół na trzech nogach. A stół na trzech nogach nigdy się nie chwieje. Ale jeśli którejś nogi zabraknie – to leżymy. (…) To nie jest tak, że tylko jedna strona pracuje na rozstanie. Zawsze wina rozkłada się na dwoje. (…) Tylko z pozoru może tak wyglądać, że to Ibiszowi odbiło. (…) Rozstania zwykle są nie dla kogoś, lecz dlatego że związek był chory. Jeżeli w związku istnieją mocne podstawy, przyjaźń, seks, zrozumienie, to nic mu nie grozi.

Z tym seksem to chyba przesadza tak w magazynie… Wam też się wydaje, że chciał coś zasugerować? Lećmy jednak dalej.

– Kobieta pewnie chciałaby mieć cię w domu.

– A jednocześnie chciałaby mieć wysoki standard życia – odpowiada Ibisz. – Czy zrezygnowałaby z niego po to, żebym sprzątał, gotował i mył naczynia? Nie jestem pewien. Potem zaczęłyby się wyrzuty – nie ma pieniędzy, nie mamy za co pojechać na wakacje, itd.

Oprócz tych pretensjonalnych wypowiedzi Ibisz w całą swą grę medialną wciągną też syna z pierwszego związku, Maksa. Mógł, bo przecież jest już po rozwodzie. Była żona nie wykorzysta tego w sądzie. Czy to dlatego nie pokazał się z małym Vincentem?

Tutaj znajdziecie cały wywiad oraz zdjęcia z sesji zdjęciowej.

 
\"Ibisz