Justyna Steczkowska w maju tego roku pokaże światu swoją najnowszą płytę Daj mi chwilę. Kozaczek spotkał się z gwiazdą w dzień premiery singla To nie miłość, to tylko złudzenie. W warszawskich Złotych Tarasach piosenkarka promowała także produkty firmy Gatta, której twarzą jest od siedmiu lat.

Mama Leona i Stanisława przybyła punktualnie z uśmiechem rozdając autografy.

Jako pierwsi mieliśmy możliwość podpytać Panią Justynę o nowy kolor włosów. Jak powiedziała Wróciłam do swoich naturalnych włosów, brązowo-kasztanowe. Co do image piosenkarki to wyjawiła ona, że Trochę jest to własna inwencja, trochę z pomocą stylistów Karoliny Malinowskiej i Tomka Jacykowa, ale w tym wszystkim musze się odnaleźć. Razem jakoś pracujemy nad tym, żeby było fajnie, ciekawie, żeby to była dobra zabawa.

Nie mogliśmy nie zapytać o sposób gwiazdy na zachowanie nienagannej figury. Oto co nam zdradziła Nic nie robię po prostu. Kiedyś ćwiczyłam dzielnie, ale dzisiaj niestety już w ogóle nie mam na to czasu. Mam dwoje dzieci, z którymi ćwiczę bieganie wszędzie gdzie tylko można i po prostu zajmując się nimi traci się dużo energii. Dzieci to jest najlepszy fitness. No i oczywiście scena, dzięki której po każdym koncercie traci się co najmniej kilogram. To jest bardzo duży wydatek energetyczny i fizyczny. Dużo biegam i poruszam się po scenie. Dużo śpiewam, taki koncert trwa ponad godzinę czasu. Jak widać praca i rodzina przynoszą rewelacyjne efekty.

Zresztą te dwie strefy życia udaje się pogodzić. Piosenkarce pomagają mama i teściowa. Artystka tak stara się organizować życie, aby jej wyjazdy nie trwały dłużej niż 2-3 dni. Jeżeli zdarza się dłuższa trasa to zabieram ze sobą dzieci. Tak było od zawsze, od kiedy się Leon urodził. Najpierw jeździłam z nimi wszędzie jak ich karmiłam, po prostu miałam stworzone do tego warunki. Na szczęście już byłam na takiej pozycji zawodowej, że mogłam tego żądać. Wszystko się udawało i do dzisiaj się udaje.

Podpytaliśmy także o męża Macieja Myszkowskiego, jednego z najprzystojniejszych polskich modeli. Na pytanie czy Justyna Steczkowska jest o niego zazdrosna gwiazda z uśmiechem odpowiedziała Bo ja wiem… Ufam mojemu mężowi, a on mnie. Drobne zazdrości może czasami są ciekawe i fajne, natomiast ogólnie zazdrość bardzo niszczy ludzi. Powoduje, że zamiast dawać z siebie wszystko co najlepsze cały czas podejrzewamy, kombinujemy i myślę ze to nie jest dobre rozwiązanie na długi, dobry związek. U nas zaufanie jest podstawą, więc staramy się nie zazdrościć sobie nawzajem niczego, raczej się wspierać.

Piosenkarka wybrała także piosenkę dla swojego męża i było to Tu i tu całuj mnie, tu i tu.

Justyna Steczkowska jest teraz wielce zabieganą osobą. Promuje singiel, spotyka się z fanami w sklepach Gatty, występuje jako Maria Magdalena z kieleckim Teatrem Tańca i Andrzejem Piasecznym w przedstawieniu Pasja oraz prowadzi teleturniej Śpiewające rodziny. Zapytaliśmy, czy jej synowie Leon i Stanisław wykazują szczególne zainteresowanie muzyką. Na co usłyszeliśmy – Trudno powiedzieć. Czas pokaże. Muzyki nie da się nauczyć na siłe. Jeśli nie będą miały ochoty się uczyć, czy nie będą miały do tego specjalnego talentu to nie będę ich do tego zmuszać. Wtedy nie będą nigdy prawdziwymi artystami. Będą chcieli grać będę ich wspierać, wszystko zależy od nich.

Dla ich mamy muzyka to istota życia. Tworzeniu nowej płyty towarzyszyły podobno fantastyczne emocje Producentem muzycznym jest Bogdan Kondracki i Paweł Wiśniewski. To jest historia współczesnej kobiety i jej świat emocji. To co głęboko skrywa lub chce wykrzyczeć. Coż mogę rzec, to dojrzałe , przemyślane teksty. Piękna muzyka wydaje mi się. Myślę, że dla każdego z nas przyjemna, przy okazji przyjemna dla słuchania.

Singiel zapowiada kolejny dobry album wokalistki. A co robi gwiazda w wolnych chwilach? Zatapia się w świat fantazji i literatury. Ostatnio to „Jedenaście minut\” Paula Coelho, bardzo dobra pozycja. Wcześniej „Udręka i ekstaza”. Mogłabym ja czytać kilka razy. Później „Pasja życia”, książki Marqueza, bardzo lubię Whartona, ale także na przykład „Alchemika”. Każda, którą przeczytałam ma w sobie coś. Lubię tez beletrystyka i książki sensacyjne. Bardzo dobra była książka „Kod Leonarda Da Vinci”. Dużo lepsza niż film, naprawdę bardzo wciągającą, chociaż nazmyślane tam okrutnie, ale nie ma to znaczenia. Jako książkę czytało się ją fantastycznie.

Na koniec dla czytelników Kozaczka Justyna Steczkowska zostawiła małą pamiątkę.