Dariusz Krupa był do tej pory tą stroną, która dumnie milczała w sprawie swojego rozstania z Edytą Górniak.

Długo nie mógł zdecydować się na wywiad – aż w końcu udzielił go Angorze. Możemy przeczytać tam, jaka jest jego wersja końca związku.

– Musi upłynąć sporo czasu towarzyszących mu przemyśleń mojej żony, żebyśmy mogli dojść do etapu, kiedy będziemy mogli normalnie rozmawiać – przyznaje.

Twierdzi, że „nie było ani uroczo, ani sielankowo\”, choć na rozprawie wyglądali jak para dobrych przyjaciół. Dla dobra wizerunku, być może?

O rzekomej \”złotej klatce\”, w której miał trzymać Edytę, odpowiada:

– Nie zauważyłem w domu złotej klatki. Edyta zawsze robiła to, co chciała. W efekcie była wobec mnie nieuczciwa.

To tak, jakby przyznał, że sam ukręcił sobie bicz.

– Zapewniłem jej wszystko. Po koncercie czy trudnym dniu mogła wjechać za wysoką bramę i odciąć się od całego świata. Moja rodzina mieszkająca nieopodal, bardzo ją kochała. Byli gotowi wszystko dla niej zrobić. A ona bardzo źle ich potraktowała, złamała im serca.

Mimo to uważa, że ratował związek i ma w związku z tym \”czyste sumienie\”. Wywiad w Vivie, jakiego udzieliła Górniak, dobitnie stwierdza jednak, że piosenkarka za wszelką cenę chciała \”rozwinąć skrzydła\”.