Dawna Lily Allen odeszła. I chyba już nigdy nie wróci – sądząc po słowach, jakie znalazły się w wywiadzie dla Esquire, szalony czas wolnej miłości i narkotyków piosenkarka ma już za sobą.

Dziś jest mamą dwójki dzieci. Mówi, że wróciła do show-biznesu tylko po to, by sprzedać trochę płyt, trochę biletów na koncerty i żyć swoim życiem.

Nie chcę być Rihanną – przekonuje Lily, która w czasach swej największej świetności szalała dokładnie tak samo, jak RiRi dziś.

Allen mówi, że jest rozczarowana show-biznesem. Wspomina, że za decyzją o wycofaniu się z obiegu jakiś czas temu stało zmęczenie obłudą:

Byłam u kresu wytrzymałości. Miałam dość ludzi, którzy bezustannie mnie atakowali.

Myślałam, że znajomi z branży to moi przyjaciele. Ale kiedy byłam w drugiej ciąży i przestałam imprezować, oni nagle zrobili się bardzo nieprzyjemni.

Wokalistka ma świadomość, że dla wielu jej znajomych bywanie to jedyny sposób na życie. Lily odcina się od celebrytów. Mówi wprost:

Kiedy dorastałam i marzyłam o karierze gwiazdy pop, to był czas Britpopu. Wszystko było autentyczne, panowała totalna wolność. Ludzie ćpali, bawili się, kochali się ze sobą, nie było ściemy, to było szczere.

Dlatego wybaczcie, że czuję się rozczarowana widząc teraz kupę próżnych, piep*onych, nabotoksowanych idiotów, od których śmierdzi desperacją.

Lily Allen o show-biznesie: piep*eni, nabotoksowani idioci

Lily Allen o show-biznesie: piep*eni, nabotoksowani idioci