Anita Lipnicka kończy nagrywanie płyty Vena Amoris w londyńskim Fishmarket Studios. Wrażeniami z sesji dzieli się ze swoimi fanami na Facebooku.

Tym razem postawiła na żywioł i postanowiła zarejestrować wszystko na tzw. setkę – bez dogrywania i kombinowania z produkcją, grając z całym zespołem na żywo.

To był szaleńczy, grubo ryzykowny pomysł – wyjechać tam, zrobić to wszystko „live”, i to w parę niespełna dni(!). Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nagrać płyty w tak krótkim czasie: tydzień w sumie – co to jest? Projekt w teorii niewykonalny. Jednak w tym właśnie cały urok – pełna mobilizacja sił, skondensowana ekspresja…. Moja „Vena Amoris”, która oplotła nas wszystkich tam w studio i zbliżyła do siebie w sposób piękny i radykalny. Zawsze wierzyłam, że wspólne muzykowanie jest czymś w rodzaju uprawiania miłości:)- tyle że nie ciałem, a duchem. Wymiana mniej namacalnych fluidów. Tym razem zakończona grupową satysfakcją:) Jeszcze tylko dwa dni mixów w maju – i płyta zamknięta – napisała na swoim facebookowym profilu.

Będzie to już piąty krążek w dyskografii piosenkarki i pierwszy od dziesięciu lat nagrany w całości po polsku.

Większość utworów, które znajdą się na płycie jest autorstwa Anity. Trzy piosenki współtworzył John Porter, życiowy partner artystki, który również brał udział w nagraniach.

Anita Lipnicka zdradza, że nowy materiał jest dość surowy w brzmieniu. Tytułowa piosenka – Vena Amoris – to w wolnym tłumaczeniu „żyła miłości”, prowadząca od palca noszącego ślubną obrączkę prosto do serca. Samo określenia wywodzi się z wierzeń staroegipskich.

Płyta ma trafić do sklepów jeszcze przed wakacjami. Tymczasem warto przypomnieć sobie wcześniejsze dokonania Anity Lipnickiej.

Lipnicka o nagrywaniu muzyki: Jak uprawianie miłości

Lipnicka o nagrywaniu muzyki: Jak uprawianie miłości