W piątek odbył się pogrzeb Roberta Leszczyńskiego. Dziennikarz muzyczny zmarł 1 kwietnia. Ciało Leszczyńskiego znalazła w jego mieszkaniu siostra.

Początkowo podawano, że śmierć Leszczyńskiego była efektem nieleczonej cukrzycy. Prokuratura bada jednak sprawę zgonu krytyka. Pierwsze wyniki sekcji zwłok wykazały, że bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność wielonarządowa. Wykluczono, by do zgonu doszło na skutek urazu mechanicznego.

Jeszcze przed uroczystościami pogrzebowymi pojawiły się informacje, że pożegnanie Leszczyńskiego będzie miało świecki charakter. Pisano, że dziennikarz kilka lat temu wystąpił z kościoła katolickiego i że nad jego grobem nie będzie księdza.

Na swoim blogu pogrzeb krytyka opisał Szymon Hołownia:

Leszcz miał pogrzeb taki, jaki chyba chciał. Piszę „chyba”, bo wcale nie jestem pewien, czy on miał rzeczywiście problem z Bogiem, czy raczej z naszym Kościołem. A coś mi mówi, że gdybym spotkał go parę miesięcy wcześniej i powiedział mu: „Leszczu, jakbyś umarł, to zrobimy Ci taki katolicki pogrzeb, że Warszawa jeszcze czegoś takiego nie widziała!”, on pewnie zgodziłby się na to z uśmiechem, mówiąc: „Dobra, Hołownia, dawaj, robimy!”

Hołownia podkreśla, że Leszczyńskiego żegnano bez nadęcia:

Nastrój był taki, jakby był z nami Leszcz: przekomarzanki, anegdoty, wyścigi na sympatyczne wbijanie szpilek.

Podrwiwałem z kolegów: wy, ateiści, nawet świeckiego pogrzebu nie potraficie odprawić, żeby jednak nie zacytować Biblii (wczoraj była wielokrotnie przywoływana Księga Koheleta, pojawiły się też Listy Pawłowe). Odpowiadali z uśmiechniętym przekąsem: no właśnie, zobacz jak to jest, że my sobie fikamy, żyjemy jak chcemy, a na koniec to i tak wyjdzie na wasze, i tak nie można się bez was obejść – pisze dziennikarz.

Wcześniej przez godzinę siedziałem wraz z innymi przed trumną Roberta. Słuchałem piosenek Maanamu i Pink Floydów, poruszających wystąpień Macieja Nowaka i wybitnego malarza z moich rodzinnych stron, Leona Tarasewicza, który przez łzy zdołał powiedzieć tylko jedno, ważne zdanie („jedni żyją długo i byle jak, inni – krótko i konkretnie”) – wspomina Hołownia.

Nad grobem dziennikarza wzruszająco na temat syna mówiła jego matka:

Wiem, że mój syn miał ostry język. Jeśli kogoś niechcący uraził, przepraszam w jego imieniu, bo on już nie może tego zrobić. On nie był chyba taki najgorszy. To było dobre dziecko! Wychowałam go jak umiałam. Przyjął wszystkie sakramenty, w szpitalu namaścił go mądry ksiądz. Wierzę, że Dobry Bóg się nim teraz opiekuje. Spoczywaj w pokoju, synku, do zobaczenia. A kto może, niech się pomodli za niego – przytacza słowa mamy Leszczyńskiego dziennikarz.

Matka Leszczyńskiego: Przepraszam wszystkich za niego

Matka Leszczyńskiego: Przepraszam wszystkich za niego