Melanie Griffith miała kiedyś BARDZO nietypową maskotkę
Mrożącą krew w żyłach!
WOW! A Raczej WRRR! Czego te gwiazdy nie wymyślą. Myśleliśmy, że o fanaberiach znanych i bogatych wiemy sporo, ale to, czego dowiedzieliśmy się ostatnio na temat rodziny Melanie Griffith, wprawiło nas w osłupienie.
Chodzi o maskotkę rodziny aktorki – magazyn LIFE opublikował właśnie zdjęcia z czasów, gdy Griffith była nastolatką. W domu jej matki, Tippi Hedren, pojawił się… udomowiony lew.
Zwierzak trafił do posiadłości gwiazdy w Sherman Oaks na przedmieściach Los Angeles, ponieważ jego dotychczasowy właściciel, Anton Lavey, kierujący Kościołem Szatana (sic!) nie miał warunków do trzymania tak dużego czworonoga.
Lew o imieniu Neil świetnie się czuł w rodzinie Melanie. W jej matce miał serdeczną przyjaciółkę, bawił się też chętnie z Melanie. Ba! Wielki kociak spał nawet w jej łóżku! (oczywiście łoże było olbrzymich rozmiarów).
Trudno się dziwić, że po latach 57-letnia dziś aktorka szukała prawdziwego macho – w końcu wzięła ślub z Antonio Banderasem.
Zdjęcia z domowego archiwum znajdziecie pod linkami.
FOTO 1
FOTO 2
FOTO 3
FOTO 4
FOTO 5
FOTO 6