Monika Richardson została wczoraj okrzyknięta przez internatów polskim Paulo Coelho. Wszystko przez jej wpis na portalu Na temat, w którym dziennikarka dzieli się swymi refleksjami.

Gdy umiera miłość, to tak jakby zgasła świeca. Nie dawała dużo światła i nie można się było przy niej ogrzać, ale kilka godzin (albo 13 lat) można było spędzić patrząc na jej płomień. Co robić, gdy zgaśnie świeca? – zaczyna Richardson.

I wylicza:

Gdy już wiadomo, że nie da się jej ponownie zapalić? Można spróbować zapalić jeszcze jedną. Może potrzeba więcej tlenu w pomieszczeniu? Może należy czuwać, żeby nie było przeciągu? Przycinać knot?

Potem jest jeszcze bardziej poetycko, Richardson odkrywa w sobie niewątpliwy talent pisarski:

Dzisiaj wiem, że można też inaczej. Można młotkiem rozbić na miazgę resztki nietrwałej świecy. Można wyrzucić ją do kosza, albo reklamować u Producenta. Można przysiąc sobie, że już nigdy i nigdzie nie zapalimy nowej świecy. Można pociąć i spalić wszystkie zdjęcia, na których widać choć najmniejszy nieelektryczny płomyczek. Można poprzysiąc zemstę na stearynie. Ba, to może być nawet dość wyzwalające: można nareszcie znaleźć w życiu misję, spożytkować swój talent organizacyjny, założyć Stowarzyszenie Rugujących Świece (w skrócie SRUŚ), pojechać na obóz terapeutyczny dla Ocalonych z Elementów Terroru (w skrócie OCET). Życie bez świec jest piękne i czyste, nic nie kapie, nie brudzi się, nie śmierdzi woskiem. Jest jasno i równo. Tego wszystkiego dowiedziałam się niedawno i przez chwilę wyobraziłam sobie swoje życie w OCCIE.

A wszystkie te słowa dziennikarka puentuje odpowiedzią na pytanie ile razy można się zakochiwać i czy warto wchodzić w nowe związki.

Jeśli wciągnął Was potok słów Moniki Richardson, zajrzyjcie tutaj. Dowiecie się, jak Richardson kończy swój wywód.

Eh ci celebryci. Ileż w nich nieodkrytych talentów!

Monika Richardson jak Paulo Coelho