Narozrabiał, teraz za to płaci. Radosław Majdan boleśnie odczuwa skutki burdy w Mielnie, jaką kilka tygodni temu wywołał z kolegą Piotrem Świerczewskim.

Co prawda nie wyleciał z klubu, ale nie został też wystawiony do ważnego meczu i teraz jego miejsce zajmuje inny bramkarz – pisze Fakt.

Majdan zdaje sobie sprawę, że w tym sezonie może wcale nie stanąć na bramce. Do tego dochodzi 50 tysięcy złotych kaucji, które piłkarz musiał zapłacić za wypuszczenie z aresztu oraz utrata kontraktu z jedną ze stacji telewizyjnych.

Jak się z tym czuje? Źle, bardzo źle. Pewnie każdy na moim miejscu czułby to samo – mówi Majdan.

Piłkarz nie wspomniał, co oczywiste, o osobistych konsekwencjach swojego wyskoku. Po aferze w Mielnie Doda nie kwapi się do kontaktów z byłym mężem.