Małgorzata Rozenek próbuje odnaleźć się w gąszczu sukcesu, złośliwych komentarzy oraz tego, że media dowiedziały się dość oczywistej rzeczy: dom, w którym sprząta na ekranie nie należy do niej, a w jej prawdziwym mieszkaniu widziano wynajętą gosposię.

W najnowszej Vivie 43-letnia Perfekcyjna Pani Domu kontynuuje jednak nowo przyjętą taktykę nie-jestem-taka-perfekcyjna.

Twierdzi, że nie można uniknąć okruszków na stole, „bo od tego jest dom”.


– Ale nie wiem, czy on się tak bardzo różni od tego, który oglądamy na ekranie – dodaje.

– Czyli błyszczy i wszystko równo poukładane – stwierdza dziennikarz.

– Pan się skupia na rzeczach naprawdę nieistotnych. To, że błyszczy i jest poukładane, to sprawa drugoplanowa. Mój dom to moja rodzina.

Po czym dodaje:

– Nie jestem perfekcyjna. Chciałabym być. (…) Perfekcja to dla mnie uczenie się na własnych błędach. To chęć, żeby każdego dnia się rozwijać, poznawać coś nowego. Nie tylko dla siebie, ale właśnie dla moich dzieci. Ostatnio odpowiadałam na pytanie, co lubię robić. Powiedziałam, że bardzo lubię wracać do domu, a kiedy dzieci już zasną, zakładam słuchawki, włączam muzykę i jestem z tą muzyką. To wtedy doskonalę się najbardziej.

Och, czyli wieczorami nie sprząta łazienek w szpilkach? Zapewne nie musi, gosposia może ją wyręczyć. A ona zrobi test „białej rękawiczki”.

Rozenek: Mój prawdziwy dom nie różni się od tego na ekranie!

Rozenek: Mój prawdziwy dom nie różni się od tego na ekranie!