Nie od dziś wiadomo, że Ewa Bem ma problemy z wagą. Raz drastycznie chudnie, potem drastycznie tyje.

Na łamach Super Expressu postanowiła wypowiedzieć się na ten temat, nie unikając ostrych słów i sądów:

– Świat nie znosi puszystych, jest dla nich podły i okrutny. Wybaczy zbójowi, gwałcicielowi, pedałowi, pedofilowi, a grubasowi nie.

Ten „chudszy\” okres był w 2001 roku, gdy zasiadała w jury teleturnieju Droga do gwiazd. Nie wspomina jednak dobrze tego okresu.

– Przez trzy lata żyłam na kilku produktach: jogurt beztłuszczowy, chrupkie pieczywo, jabłka, woda mineralna. Wszystko inne odcięłam. Byłam wyziębiona wewnętrznie, łapy też miałam lodowate – opowiada.

– Byłam smętna, smutna, bez energii. Mój organizm oszalał, myślał, że tylko jabłka są na świecie. Musiałam zmienić dietę, wprowadzić mięso. Już z pierwszym kawałkiem, jaki zjadłam, wiedziałam, że idę w tycie. (…) Kobieta na diecie więdnie. Muszę mieć impuls, wkurzyć się z tego powodu, że ktoś mi kolejny raz wypomina wagę.

Podkreśla także, jak ciężkie jest jej życie z powodu wagi. Dokładniej chodzi o ludzi, których spotyka na swojej drodze.

– Spotkałam wiele chamowatych ekspedientek, głupich dziewczyn, które się nie znają na handlu. Prawdziwy sprzedawca nigdy nie powie garbatemu, że nie ma dla niego garnituru, bo jest garbaty.

Poniżej Ewa Bem w czasie Drogi do Gwiazd i miesiąc temu.