Jolanta Rutowicz mimo swych twardych zasad (seks tylko po ślubie!) zgodziła się podobno pozować do zdjęć dla jednego z magazynów dla panów – podaje Fakt. Co prawda nie ma mowy o pełnej nagości, ale pewnie wielbiciele jej wdzięków mieliby na co popatrzeć. Jest tylko jeden problem. Jola nie nie wyobraża sobie pozowania bez swojego wielkiego różowego konia, a ten – jak wiadomo – zaginął.

Dlatego cała akcja wisi na włosku. Czekają lateksowe szmatki zakupione specjalnie na sesję. Czeka i Jola – na swojego konia.

Nie wiemy zatem – czy lepiej aby maskotka się znalazła i Rutowicz pokazała swe wdzięki, czy lepiej żeby koń przepadł bez wieści?