Od czasu do czasu gwiazdy robią kroki, po których fani zarzucają im, że nie mają pojęcia o szarej rzeczywistości statystycznego Kowalskiego, a to raczej nie wzbudza sympatii. Pamiętacie śniadanie Anny Lewandowskiej za bagatela 40zł albo zwierzenia Natalii Siwiec o miesięcznych zakupach za 50 tysięcy złotych? Wydaje się, że prym wiedzie tu Sara Boruc.

Blogerka jakiś czas temu oznajmiła, że, jej zdaniem, 900zł na jednorazowe zakupy odzieżowe to mało. Zaraz potem dodała, że jest lepsza od celebrytek, bo ubiera się za pieniądze męża, a nie wypożycza stroje. Teraz przyszedł czas na opowieści o pracy. Ukochana Artura zwierzyła się właśnie magazynowi Gwiazdy:

– Nie muszę się imać prac, które mnie nie interesują, nie kręcą, poświęcać się dla rzeczy, które nic mi w życiu nie dają. Pieniądze są ważne, ale trzeba też czerpać z pracy przyjemność i satysfakcję. Z mojego punktu widzenia praca na etacie często takiej satysfakcji nie daje.

Tylko pozazdrościć?

Sara Boruc znowu podpadła?

Sara Boruc znowu podpadła?

Sara Boruc znowu podpadła?