Sylwester we Wrocławiu miał być wyjątkowy. I był. Jak można się było spodziewać dzięki Dodzie, która skróciła Nowy Rok o kilkanaście sekund.

Może pomyślała, że jej piosenka jest ważniejsza od sylwestrowego odliczania? Kiedy o północy tysiące osób mogły podziwiać niebo ozdobione fajerwerkami, Doda ani myślała przerwać. Śpiewała do końca. Jak twierdzi Gazeta Wyborcza, z playbacku.

Władze miasta kontynuowały imprezę, jakby nic się nie stało – prezydent miasta zawołał „Niech żyje Wrocław!\”… po północy.

Nic dziwnego, że każdy robił dobrą minę do złej gry… W końcu występ piosenkarki kosztował 80 tys. złotych.