Uznana za największą porażkę roku 2007 Natasza Urbańska albo jest twarda, albo po prostu robi dobrą minę.

W rozmowie z miesięcznikiem Pani przekonuje, że jej kariera ma się dobrze.

– Teraz zostałam twarzą telewizyjnej Jedynki, w programie Złota sobota śpiewam piosenki z lat dwudziestych XX wieku po współczesne – chwali się.

Można jednak uznać, że Urbańska naprawdę nieźle znosi ataki mediów. Ma mocny charakter – tylko takie są w stanie przez dziesięć lat trenować gimnastykę artystyczną i wytrzymać pracę w teatrze Buffo.

– Treningi zaczęło dwadzieścia dziewczynek – mówi o swoich początkach sportowych. – Po drodze większość się wykruszyła, bo to była ciężka fizyczna praca. Przez pięć godzin dziennie znosiłam ból ponaciąganych mięśni, zwichnięć, ale zaciskałam zęby. Wyjeżdżałam za granicę na zawody i obozy szkoleniowe. Nie mieszkałam w pięknych hotelach, często kwaterowałam u obcych rodzin albo w halach, gdzie sufit odpadał płatami. Najbardziej utkwił mi w pamięci wyjazd na zawody do Belgii. My, reprezentantki kadry narodowej, dwa dni jechałyśmy zdezelowanym żukiem, w którym wysiadło ogrzewanie.

Jako trzynastolatka dowiedziała się, że nie pojedzie na wymarzoną olimpiadę. Może dlatego dzisiaj do swojej kariery podchodzi z dystansem.

– Przegrywałam jeszcze wielokrotnie. W programie Jak oni śpiewają zajęłam drugie miejsce, tak samo w eliminacjach do konkursu Eurowizji. Co ma się wydarzyć i tak się wydarzy. Trzeba być uczciwym wobec siebie i tego, co się robi. Trzeba pracować, a sukces przyjdzie w odpowiednim czasie – mówi.

Tak więc Natasza pracuje i czeka, wciąż czeka…

[Nataszę zobaczymy niebawem w sylwestrowym wydaniu Przebojowej Nocy. Poniżej zdjęcie z nagrania.]

\"natasza