Na okładce najnowszego numeru Gali znalazło się trzypokoleniowe zdjęcie. Jest na nim Joanna Wojciechowska, jej córka Martyna Wojciechowska i jej córka Marysia Wojciechowska.

Główną bohaterką wywiadu jest oczywiście Martyna, która opowiada o swoich relacjach z ludźmi, podejściu do mężczyzn oraz pracy.

O wychowaniu córki dziennikarka mówi tak:

– Powiedz, co moje dziecko może obchodzić, że spieszę się do pracy? To dla dwulatki pojęcie abstrakcyjne. I parę razy kompletnie się na to wyjście wypięłam. Spojrzałam na Marysię i to Jej: „Mamo, baw się ze mną. Przytul mnie\”, sprawiło, że odwołałam spotkanie i zostałam. Nie upieram się przy swoim, a kiedy mogę – ulegam. Z naszego wspólnego weekendu w Podlesicach Marysia wracała pociągiem w piżamie w smerfy i kaloszach. Na urodziny do ciotki też pojechała w piżamie. – a matka Wojciechowskiej kończy: – Nie mamy ciśnienia, że musi być suknia i kokarda we włosach.

Wojciechowska zwierza się, że po okresie totalnego skupienia się na dziecku i pracy, teraz myśli również o sobie:

– Mama dopingowała mnie do odchudzania. Bo prawdą jest, że przez dwa lata po urodzeniu Marysi czułam się jak rozjechany wieloryb. Co prawda dorobiłam sobie teorię, że nie każda kobieta jest jak Heidi Klum. Ale to było tylko usprawiedliwienie. A Mama zdziałała cuda – schudłam dziesięć kilo. Mam supertrenera, pracuję nad formą, chcę mieć kondycję, móc w każdej chwili pojechać na wyprawę w góry, nawet i za tydzień. Wzięłam się za siebie i nareszcie emanuję inną energią.

Dziennikarka i podróżniczka nie tęskni chyba za związkiem. Z jej wypowiedzi wynika, że nie lubi, gdy ktoś ingeruje w jej przestrzeń:

– Nie narzekam, że nie ma mi kto przydźwigać zgrzewki wody do domu. Dokonałam pewnego wyboru. Powiem, jak coś się zmieni. A wspólna sypialnia? Tak szczerze, co jest w tym fajnego, bo nie rozumiem. (…) Chcę mieć swoją część mieszkania, gdzie pracuję, słucham muzyki… Lubię czytać książki o czwartej nad ranem, robię sobie wtedy kubek mleka z miodem. A co, jeśli On mi mówi, że przeszkadzam, bo wcześnie wstaje? Ma prezentację w pracy i ja to rozumiem, szanuję. Ale też każdy ma prawo żyć jak chce. Największy egoizm polega na tym, że próbujemy sprawić, żeby ta druga osoba żyła tak, jak nam się podoba. Nie wysypiam się przy kimś. W nocy nagle wstaję, zapalam światło, coś piszę, robię różne dziwne rzeczy.

Cały wywiad z Martyną znajdziecie TUTAJ.

\"\"