Martyna Wojciechowska ogromną popularność zyskała jako prezenterka w show Big Brother. Po tym przełomowym programie narodziła się era reality show i tak oto mamy dziś programy takie, jak Warsaw Shore, najpopularniejszym programie w historii polskiego MTV. Co gwiazda sądzi o współczesnej produkcji, która każdorazowo przyciąga 160 tys. widzów?

– Przyznam szczerze, że nie oglądałam tej produkcji, raczej słyszałam komentarze. Chyba nie zostałabym fanką nawet, gdybym obejrzała ten program – mówi agencji informacyjnej  Newseria Lifestyle.

– Kiedy brałam udział w produkcji programu Big Brothera, to jednak były zupełnie inne czasy. W jakimś sensie miałam uczucie, że my wymyślamy telewizję, że robimy w Polsce coś nowego, przełomowego. Niezależnie od tego, jak to jest oceniane w sensie etycznym, to jako szkoła telewizji, to było niesamowite doświadczenie dla mnie – opowiada dziennikarka.

Wojciechowska dodaje, że poziom programu był zupełnie inny, wyższy. Ówczesne sensacje i skandale (jak seks w wannie) już niestety spowszedniały.

– Stała za tym ogromna wiedza. Przyjechała ekipa z całego świata. Pracowaliśmy z kolegami z Wielkiej Brytanii, ze Stanów Zjednoczonych, z Holandii i naprawdę właściwie każdy materiał był głęboko przemyślany, czy to można puścić, czy nie można – tłumaczy. – Te rzeczy, które wtedy były sensacją, dzisiaj są na porządku dziennym i przyznam szczerze, trochę mnie to niepokoi. Jednak media to jest władza i musimy mieć świadomość, że to, co pokazujemy ludziom, szczególnie młodym, to jest coś, co w jakimś sensie kreuje gusta i w jakimś sensie kreuje ich światopogląd. Wydaje mi się, że nie można tego puszczać na żywioł, a mam wrażenie, że w przypadku „Warsaw Shore” mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. Tak zwana wolna amerykanka. To nie są media, w których bym chciała pracować, to nie jest rodzaj mediów, które mi odpowiadają.

Wojciechowska o Warsaw Shore: Nie zostałabym fanką