– Sądzę, że w pewnym momencie Ania [Mucha] dała się wmanewrować w wizerunek kogoś, kim w rzeczywistości nie jest – mówi scenarzystka M jak Miłość, Ilona Łepkowska, w rozmowie z magazynem Party. – Jej zachowanie w Gdyni jest tego najlepszym przykładem. Koniecznie musiała sprowokować skandal, bo inaczej jej nie wypadało.

Przypomnijmy: podczas festiwalu filmowego w Gdyni zapowiedziała film takimi słowami:

Obejrzeliśmy \”Francuski numer\”. Proszę nie mylić z francuskim numerkiem, który, nie da się ukryć, jest o wiele lepszy od tego filmu.

Reakcja publiczności była jednomyślna – zgorszenie i obrzurzenie, pomimo tłumaczeń Muchy, że \”jako widz ma prawo do oceny filmów\”.

Kto zaraził ją miłością do takich skandali? Dla magazynu Party odpowiedź wydaje się być oczywista – Kuba Wojewódzki.

Już po kilku miesiącach ich znajomości trudno było oprzeć się wrażeniu, że powstała między nimi rywalizacja, o kim będzie głośniej – czytamy.

Coś w tym jest. Tym bardziej, że ich rozstaniu towarzyszyły obiektywy paparazzich. Ania Mucha wyprowadziła się przy udziale aparatów, a w \”towarzystwie\” kamer leczyła złamane serce podróżując po Azji. Na koniec oświadczyła w programie Szymona Majewskiego, że \”woli wymieniać baterie w wibratorze, niż wiązać się z facetem, który jej nie interesuje\”.

Najwyraźniej jednak i mechaniczna zabawka znudziła się Ani, bo przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych znowu zaczęła pokazywać się z Kubą. Dla rozgłosu?

W końcu nie ważne, co mówią, byle…