Dziś w Warszawie przy ulicy Powstańców Śląskich miał miejsce wypadek z udziałem Dody. Piosenkarka odebrała już prawo jazdy i wreszcie mogła pojeździć swoim samochodem.

Jak już informowała Was Dancing Queen (dzięki za refleks!) kierowca jadący Skodą przed gwiazdą nagle zawrócił przekraczając podwójną ciągłą i uderzył w tył auta Dody. Wszystko miało wyglądać tak jakby cofała. Co najciekawsze nagle z rzekomo poszkodowanego auta wyskoczył fotograf i zaczął robić masę zdjęć. Kierowcą Skody okazał się dziennikarz gazety Fakt. Pasażer uciekł oczywiście po wypełnieniu swojego zadania.

Na miejscu zjawiła się policja. Oficjalnie wina leży po obu stronach. Jednak sami funkcjonariusze przyznali, że była to prowokacja.

Fakt polował na Dodę już od kilku dni. Dziennikarze wydzwaniali do wydziału komunikacji codziennie pytając czy pani Rabczewska odebrała swoje prawo jazdy. A potem urządzili na nią polowanie.

Pytanie ile granic jeszcze przekroczą paparazzi, żeby zdobyć gorący temat? Jak widać osoba publiczna nie może nawet spokojnie poruszać się po mieście. W każdej chwili może zaskoczyć ją szalony dziennikarz nie bacząc, że może spowodować zagrożenie czyjegoś życia.

Oto jak całą sytuację przedstawia Doda:
Do czego jeszcze są zdolni?
To pytanie zadawałam sobie stojąc na drodze, po wypadku, który spowodowali dziennikarze Fucktu. Nie podejrzewałam, że można posunąć się aż tak daleko, by mieć \”gorący temat\”, jakim bez wątpienia jest kolizja samochodowa z moim udziałem i to dzień po odebraniu prawa jazdy. Jadąc prostą drogą nawet nie spodziewałam się, że śledzący mnie od pewnego czasu kierowca Skody, łamiąc przepisy drogowe (tzn. przekraczając podwójną linię ciągłą) uderzy w tył mojego samochodu. Początkowo nieświadoma całej sytuacji, gdyż uderzenie było delikatne jechałam dalej, aż zaparkowałam na miejscu dokąd zmierzałam. W tym momencie kierowca Skody opuścił swój pojazd i usilnie chciał mi wmówić, iż zaistniała sytuacja wynikła z mojej winy. Dziwnym zbiegiem okoliczności jego pasażerem okazał się etatowy fotograf wspomnianej wyżej \”gazety\”, który podczas naszej rozmowy robił zdjęcia. Po późniejszych pertraktacjach i chęci dogadania się ze strony kierowcy Skody mimo wszystko wezwałam policję, co zakończyło się mandatem po obu stronach. Być może zwołam w tej sprawie konferencję prasową, gdyż nie mam zamiaru stracić zdrowia lub co gorsza życia, bo jakiemuś dziennikarzowi potrzebny jest news na pierwszą stronę… Zastanawiam się teraz gdzie są granice prześladowania i stresowania młodego kierowcy. Przecież naraża to nie tylko moje zdrowie i życie, ale także innych ludzi!

Ciekawe jak jutro całą sprawę przedstawi Fakt…