Krystyna Przybylska zawsze była wdzięczna tym, którzy pomogli jej i jej córce, Annie Przybylskiej w ciężkim, dramatycznym czasie walki z chorobą. Po śmierci córki dziękowała za wsparcie.

Zobacz: Weź chusteczki i zobacz… Ta kobieta bardzo chciała mieć zdjęcie ze swoim zmarłym mężem

Dziś zdecydowała się na udzielenie pierwszego, bardzo obszernego wywiadu, w którym wspomina Anię. Dlaczego zgodziła się na rozmowę o córce?

W Wysokich Obcasach tłumaczy:

Medialne żerowanie na chorobie Ani było strasznie przykre. Wszyscy ci paparazzi czatujący pod oknami, te wyssane z palca wiadomości w gazetach, na portalach. Do dziś nie mogę pojąć, jak nieludzki potrafi być człowiek, by sprzedać kilka egzemplarzy brukowca więcej. Bardzo się wtedy zraziłam i długo nie chciałam z nikim rozmawiać. Zgodziłam się na ten wywiad, żeby już dziennikarze nie wymyślali tych bzdur. Nie chcę, żeby moje wnuki czytały te wszystkie tanie sensacje, które niewiele wspólnego mają z prawdą. A wybrałam ten tytuł, bo Ania zawsze lubiła czytać „Wysokie Obcasy” – mówi Przybylska.

W rozmowie z magazynem, który dziś ukazał się w druku, a także na stronie WO, mama Ani wspomina dziecko tak, że łzy same cisną się do oczu. Opowiada o dzieciństwie Anny, wspomina zabawne momenty z dawnych lat.

Czytaj też: Jarosław Bieniuk: To bardzo ciężki okres w moim życiu (VIDEO)

Serce łamią słowa o dzieciach Anny i Jarosława Bieniuka. Babcia stara się, jak może, umilić życie, pomóc, by nie cierpiały bardzo z powodu braku mamy:

Jak tylko mogę, staram się uczestniczyć w wychowaniu wnuków. Oczywiście na tyle, na ile wolno babci. Mam wrażenie, że świetnie czują się w naszym – mojego drugiego męża i moim – domu w Gdyni. Na co dzień mieszkają na zamkniętym osiedlu, gdzie wszystko jest ogrodzone i nie ma miejsca na dziecięce igraszki. A u nas jest prawdziwe podwórko, wielu rówieśników, wspólne zabawy, tajne dziecięce „bazy”. Zawsze jest głośno i wesoło.

Babcia jest z wnukami również w tych najtrudniejszych chwilach:

Jako babcia staram się też raz na jakiś czas zabrać wnuki na cmentarz. Z reguły idziemy w takich godzinach, żeby nie było ludzi. Bo jak już ktoś zobaczy, że stoję z dziećmi, to zaraz jest zainteresowany, zaczyna się ruch, ciekawskie spojrzenia. I nie ma szans na skupienie. Jak jesteśmy sami, to zostawiam dzieci przed grobem Ani, a sama odchodzę do szwagra, który leży dwa groby dalej. Oliwka trzyma Jasia i Szymona za ręce. Postoją trochę, po swojemu przemyślą. Jak widzę, że się już przeżegnają, idę po nie i wracamy do codzienności. Nie pytam o nic, nie rozmawiamy. To trudne, ale muszą być silne – mówi Krystyna Przybylska.

Potem mówi o braku:

Myślę, że każde z nich przeżywa odejście mamy inaczej. Szymon ma dziesięć lat, był strasznie związany z Anią. Jemu jest chyba najtrudniej, a przynajmniej najbardziej po nim to widać. Jasiu, wiadomo, pamięta niewiele. Mamę zna głównie ze zdjęć. Próbuje to sobie jakoś w tej pięcioletniej główce ułożyć. Niedawno w moim telefonie zobaczył zdjęcie Ani: „O, masz moją mamę. A wiesz co, ona jest w niebie, ale mnie nie widzi”. Albo nagle pyta: „Oj, to moja mama przyjdzie w końcu od tej Bozi czy nie?”.

Czy tęsknią? Tego nawet nie można sobie wyobrazić. Oliwka, jak razem leżymy wieczorem w łóżku, potrafi się przytulić i powiedzieć: „Babciu, ja ciebie tak kocham, tak pachniesz moją mamą”. To ja jej mówię: „Wiem, dziecko. Ty pachniesz moją córką”. I tak sobie leżymy. I ja naprawdę czuję, jakbym Anię obejmowała.

To cudowne, że są dzieci, że coś po nas zostaje na tym świecie – mówi mama aktorki.

Zobacz: Krystyna Janda wspomina Annę Przybylską we wzruszajacym wpisie…

Przybylska wspomina też ostatnie chwile życia córki. Ten obraz naprawdę rozrywa serce. Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, jaka była Ania – pełna energii, radości, pełna życia.

W czwartek Agnieszka zabrała Anię na wózku i gdzieś pojechały. Nie było ich cztery godziny, a ja się denerwowałam. Komórek oczywiście nie odbierały. Okazało się, że pojechały tylko na lody, a potem Anię – jak nie ją – wzięło na zakupy. Po powrocie nakrzyczałam na nie, jak za ich lat młodzieńczych.

W sobotę była przepiękna pogoda. Patrzyliśmy na morze. Odbywały się jakieś zawody żeglarskie. Nakryliśmy Anię kołdrą, kocem, nałożyliśmy jej czapkę. Ania kazała nam patrzeć na słońce, wodę, na te żaglówki.

Wieczorem przyszła pielęgniarka z hospicjum. Zaczęła mnie namawiać: „Krysiu, idź do domu, odpocznij trochę”. Ale nie chciałam. Ania też mówiła: „Mamuś, proszę cię, nie idź”. Chyba też już to czuła. Poszłam nawet na chwilę do góry, chciałam chwilę poleżeć, ale zaraz zeszłam z powrotem. Musiałam przy niej być.

W niedzielę nad ranem pielęgniarka wychodziła na następny dyżur, zrobiłam jej kawę i kanapkę, wróciłam do Ani i zobaczyłam, że odchodzi. Jak ktoś to wcześniej już widział, to wie. Nosek się jej wyciągnął, ręce się zrobiły takie… inne. Oddech miała cichutki, łapała powietrze jak taki malutki ptaszek albo ryba, która szuka wody. Wyglądała jak mała, śpiąca laleczka – już taka malutka, drobniutka. Siedzieliśmy przy niej z Jarkiem i Agnieszką. Jeszcze wstałam, wzięłam ją za rękę i szepnęłam: „Dziecko, nic się nie martw, wszystko będzie dobrze”. Już nie odpowiedziała, tylko spod powiek popłynęły jej dwie łzy. Może mnie jeszcze usłyszała? Umarła o 15.18.

Cały – piękny i trudny wywiad z mamą Anny Przybylskiej przeczytacie tutaj.


Wzruszający wywiad z mamą Anny Przybylskiej w Wysokich Obcasach

Wzruszający wywiad z mamą Anny Przybylskiej w Wysokich Obcasach

Wzruszający wywiad z mamą Anny Przybylskiej w Wysokich Obcasach

Wzruszający wywiad z mamą Anny Przybylskiej w Wysokich Obcasach

Wzruszający wywiad z mamą Anny Przybylskiej w Wysokich Obcasach