Angelina Jolie nie chce posyłać dzieci do szkoły
Woli sama dbać o ich edukację.
Angelina Jolie i Brad Pitt mają już dzieci w wieku szkolnym. Jednak nie zamierzają powierzać ich amerykańskiemu systemowi edukacji. Starsze dzieci uczą się w domu, pod okiem prywatnych nauczyciel. Angie uważa, że to najlepsze wyjście.
Czasy się zmieniają, a system szkolnictwa nie nadąża za tymi zmianami – mówi aktorka. – Dużo podróżujemy, w takich sytuacjach powtarzam, że dzieci powinny szybko odrobić swoje lekcje, bo wybieramy się, by pozwiedzać daną okolicę.
Jolie chce, by jej dzieci czerpały wiedzę z życia. By chodziły po muzeach, czytały książki, które lubią, uczyły się gry na instrumentach. Aktorka podkreśla, że w naszych czasach koniecznie trzeba korzystać z takich źródeł wiedzy, jak internet czy książki online.
Jako rodzice musimy łączyć wszystkie te sfery i umiejętnie podsuwać dzieciom wiedzę – twierdzi Angie.
Sądzimy, że pociechy gwiazdorskiej pary nie mają nic przeciwko takiemu systemowi. Niejeden uczeń zwykłej szkoły z chęcią by się z nimi zamienił…

santa | 31 lipca 2011
w sumie to ma dobre podejście. nauczanie indywidualne zawsze było bardziej efektywne.
gość | 8 czerwca 2011
brawo brawo – bedac w usa od 20 lat i patrzac na zenujacy pozim szkol i wymogi szczepienne wiem ze to jak najlepsze rozwiazanie!
gość | 6 czerwca 2011
Trochę się z nią zgadzam, ale obowiązek szkolny obowiązuje chyba też w Stanach?
gość | 5 czerwca 2011
Nic nie zastąpi kontaktu z rówieśnikami i chodzenia do szkoły. A Angelina jest… inna.
gość | 5 czerwca 2011
gość, 04-06-11, 23:58 napisał(a):
Do osoby poniżej –
Owszem szkoła ma negatywne aspekty, ale czy życie złożone jest z samych pozytywów ? To właśnie tego ma uczyć szkoła RADZENIA SOBIE Z PROBLEMAMI. (nie wiem czy w praktyce tego uczy, ale w teorii powinna)przebywania z różnymi ludźmi, współpracy z różnymi ludźmi, asertywnosci etc. Ja nie oceniam tego czy Ona robi dobrze czy źle, bo niezależnie jak będzie robiła, te dzieciaki i tak nigdy nie będą „zwykłymi\” obywatelami martwiącymi się o to co włożyć do garnka lub jak znieść w pracy wkurzającego szefa. (I nie zaprzeczaj, że tak nie jest) w związku z powyższym nie wnikam, co jest dobre, a co złe dla ich dzieci. Dla \”zwykłego\” dziecka wkraczającego w życie, nie składające się z samych błysków fleszy, imprez i milionów na koncie przedszkole, szkoła, studia sa niezwykle istotne nie tylko ze względu na wiedze, ale na \”szkołe życia\” uczacą egzystowania w społeczeństwie, zawierania znajomości, asertywniosci, odnajdywania się w różnych sytuacjach życiowych.
Tak, nic nie jest zlozone z samych pozytywow dlatego wymienilam negatywne strony chodzenia do szkoly, ktore uwazam ze ominelas w swoim argumencie.
I sorry, ale myslalam ze nauczania radzenia sobie z problemami to sa rodzice a nie szkola.
I tak, \”normalnosc\” dla tych dzieci jest i bedzie zawsze inna, dlatego typowa forma edukacji moze sie ich przypadku nie sprawdza. I moze nie beda musialy sie martwic o pieniadze, ale jesli nie beda pracowac dla samych siebie, tez beda musialy radzic sobie z wkurzajacym szefem.
Pod koniec dnia jest wiele roznych mozliwosci zeby nauczyc sie asertywnosci itp. Ich \”szkola zycia\” moze jest nietypowa, ale niekoniecznie gorsza czy nie dajaca im szansy na nauczenie sie zdolnosci funkcjonowania w spoleczenstwie.