Barbarę Bursztynowicz kojarzy prawie każdy za jej rolę Elżbiety Chojnackiej w „Klanie”. Aktorka wciela się w postać od 26 lat, a rola przyniosła jej ogólnopolską rozpoznawalność. Jakiś czas temu o serialu zrobiło się głośno, gdy w ramach absurdalnego wątku wprowadzonego przez scenarzystów w dom Lubiczów… uderzył meteoryt. Teraz Barbara Bursztynowicz w rozmowie z Plejadą opowiedziała o swoich początkach w serialu, planach odejścia oraz tym, co sądzi o dziwnym pomyśle scenarzystów i co pomyślała, gdy po raz pierwszy wzięła do ręki scenariusz tamtego odcinka.

HIT sieci. W Klanie Grażynka pokazuje Maćkowi skąd się biorą dzieci… (VIDEO)

Barbara Bursztynowicz o planach odejścia z „Klanu”. Wielokrotnie nachodziły ją wątpliwości

Jak się okazuje, rola w „Klanie” sama znalazła Barbarę, gdy ta na planie stanęła w obronie innego aktora, a całej sytuacji przyglądał się scenarzysta i producent Wojciech Niżyński:

Moja przygoda z „Klanem” zaczęła się od spotkania ze scenarzystą i producentem Wojtkiem Niżyńskim na planie Teatru Telewizji. Podczas prób okazało się, że aktor, który miał grać główną rolę, zdaniem reżysera, nie radzi sobie. Postanowił wymienić go na innego. Zaprotestowałam i ujęłam się za kolegą. Rozumiem, że komuś może coś nie wychodzić, ale jest wiele sposobów, żeby pomóc aktorowi i spróbować naprowadzić na właściwe tory. Nie wolno tak szybko rezygnować. Wojciech Niżyński był świadkiem tej sytuacji. Przysłuchiwał się mojemu buntowi. Zdradził mi wtedy, że pisze scenariusz i idealnie pasuję do pewnej roli. Później zaprosił mnie na casting.

Początkowo aktorka nie była pewna, czy chce przyjąć rolę:

Kiedy decydowałam się na casting, nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać – co to jest ta telenowela. (…) Stwierdziłam, że mogę spróbować swoich sił, a potem zobaczę, co z tego wyniknie. Jednak kiedy dowiedziałam się, że wybrano mnie do jednej z głównych ról, w mojej głowie pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Byłam ciągle na etacie w Teatrze Ateneum i akurat obsadzono mnie w „Garderobianym” z Gustawem Holoubkiem w roli głównej, w reżyserii Krzysztofa Zalewskiego. Bardzo chciałam zagrać w tym spektaklu, ale nie wiedziałam, czy uda mi się pogodzić to z serialem. Michał Kwieciński powiedział mi podczas takiej decydującej rozmowy, żebym na razie dała sobie spokój z teatrem, bo szykuje się wielka przygoda z „Klanem”. Gwarantowany sukces zapewniał znakomity scenariusz autorstwa duetu Ilona Łepkowska – Wojciech Niżyński. Do tego popularność, no i pieniądze, bo mieliśmy do nagrania 200 odcinków. Zaczęłam więc liczyć, ile zarobię. Poza tym moja rola rysowała się interesująco. Miałam jednak problem, bo granie w serialu nie było wtedy dobrze widziane w środowisku. Mój mąż przekonywał mnie jednak, że to od tego, jak zagram tę rolę, przyjęty będzie mój udział w „Klanie”.

Barbara Bursztynowicz przyznała, że po latach gry w serialu pojawiły się wątpliwości i zdarzały się momenty, że chciała odejść:

W ciągu 25 lat miałam sporo momentów zwątpienia. Wielokrotnie nosiłam się z myślami, czy powinnam zrezygnować z „Klanu”. był czas, kiedy czułam, że stoję w miejscu. Wpadłam w rutynę, która jest zgubna dla aktora. Miałam poczucie, że zostałam zaszufladkowana i nikt nie zechce mnie już obsadzić w innej odsłonie. Próbowałam sobie tłumaczyć, że przecież rola Elżbiety daje mi możliwość zagrania różnych emocji, że nawet z chwilowo słabszego scenariusza mogę wyciągnąć dla siebie, ile się da, licząc w przyszłości na ciekawe wątki i gwałtowne uniesienia, na których aktorowi zależy najbardziej. (…) Miałam więc co grać. Mogłam kombinować, również wbrew tekstowi. To było ciekawe. Ale znowu przyszedł kryzys i tak to się kręciło.

Aktorka przyznała, że coraz częściej pomysły na dalsze prowadzenie jej postaci zdają się kończyć, przez co ona czuje się niepotrzebna:

Co jakiś czas wyczerpują się pomysły na postać Elżbiety i jej rola zostaje sprowadzona do siedzenia w kuchni, nalewania herbaty i mieszania w garnku. Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało, jak pretensja do scenarzystów! Musi kiedyś nastąpić taki moment, kiedy moja bohaterka schodzi na drugi plan, a inne postaci przejmują pierwszoplanowe role. To naturalna kolej rzeczy. Ale dla mnie to są trudne momenty, czuję się niepotrzebna, wypowiadając jedynie niewiele wnoszące do fabuły zdania w stylu: „Co słychać?”, „Smakuje ci?” czy „Ja otworzę”.

Jednocześnie Barbara podkreśliła, że choć „dawała delikatne sygnały” producentom serialu, nigdy nie chciała szantażować ich swoim odejściem:

Na przestrzeni 25 lat może dwa, trzy razy dawałam delikatne sygnały, że coś mi nie odpowiada, że czasem zapominam, że jestem dobrą aktorką. A skoro ja mam takie odczucia, to widz tym bardziej. Natomiast nigdy nie ośmieliłabym się zaszantażować, że odejdę! Taka bezczelność nie leży w mojej naturze. Kto by tolerował takie zachowanie! Owszem, żaliłam się mężowi na wszystko, co mi doskwierało na planie. „To zrezygnuj” – zwykł mówić. „Ale przemyśl to jeszcze” – dodawał.

Ostatecznie aktorka postanowiła spojrzeć na sprawę pod kątem zysków i strat. Nie mając w zanadrzu żadnej innej, obiecującej roli postanowiła zostać w serialu:

Więc robiłam sobie bilans zysków i strat. Miałam świadomość, że zanim świat filmu czy telewizji kolejny raz się o mnie upomni, minie wiele lat. A może to też nigdy nie nastąpić. Z tyłu głowy zawsze miałam i mam to, że przecież ja i moja rodzina żyjemy z „Klanu”. Być może gdybym otrzymała inną, równie ciekawą propozycję, łatwiej byłoby mi odejść. Ale nie mając niczego w zanadrzu, nie chciałam podejmować ryzyka. Dzisiaj nie żałuję, że tak wybrałam i doceniam starania tych, którym zależy na sukcesie serialu. „Klan” dużo mnie nauczył pod wieloma względami. Cieszę się też z ogromu sympatii ze strony widzów.

Barbara Bursztynowicz o uderzeniu meteorytu w „Klanie”

A co Barbara Bursztynowicz sądzi o meteorycie uderzającym w dom Lubiczów?

Pomyślałam sobie, że to jakaś bzdura i że to chyba oznacza koniec „Klanu”. Byłam przekonana, że żaden widz w to nie uwierzy. (śmiech) Z kolei mój mąż stwierdził, że to sprytny pomysł scenarzystów, za sprawą którego ci, którzy zapomnieli o istnieniu tego serialu, przypomną sobie o nim. I miał rację! To był taki absurd, że wszyscy się tym zainteresowali. Moi znajomi, którzy od lat nie oglądają telewizji, pytali, co się dzieje w tym „Klanie”. Pisały o tym prawie wszystkie portale. Nawet na Make Life Harder o tym było. Cel został więc osiągnięty!

Nie żyje Kazimiera Utrata, znana z roli Stasi w „Klanie”

pasekkozak