Choć jakiś czas po głośnym rozstaniu, wówczas menadżerki Mai Sablewskiej ze swoją podopieczną Dodą, dziewczyny nie pałały do siebie sympatią i jedna o drugiej nie powiedziała dobrego słowa, dziś już nie czują do siebie żalu.
A nawet więcej.
Sablewska w swojej ostatniej książce Sposoby na zdrowy styl życia według Mai Sablewskiej napisała, że to właśnie Doda dała jej pierwszy impuls do zmiany nawyków żywieniowych, a tym samym zmiany swojego wyglądu:
Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, musiałam pożegnać się z „obiadkami mamusi”, które zastąpiło śmieciowe jedzenie. Codziennie zamiast obiadu fundowałam sobie baton, a najczęściej dwa. Cały dzień mogłam jeść tylko słodycze. Popijałam je oczywiście kawą – hektolitrami kawy! W pracy bywało trochę stresu, więc po powrocie do domu otwierałam lodówkę i zajadałam się na noc wszystkim, co w niej było. Uwielbiałam jeść. Oponkę na brzuchu zakrywałam duuuużymi bluzkami, więc się nią nie przejmowałam. Było mi wszystko jedno. Ale pewnego dnia, w czasach kiedy pracowałam z Dodą jako jej menedżerka, w samochodzie wyciągnęłam kolejny baton, bo oczywiście od rana nic nie jadłam. Doda wtedy spytała: „Wiesz, że każdy taki baton, najmniejszy jego kawałek, odkłada się w tkankę tłuszczową, której się nigdy nie pozbędziesz?”. Te słowa dotarły do mnie skutecznie, wiedziałam, że muszę coś z sobą zrobić… Boimy się szczerych słów i krytyki, nie wierzymy, że często są podyktowane życzliwością. Tymi słowami Doda dała mi pierwszy impuls do zmiany.
Kto by pomyślał, że to właśnie Dodzie Maja zawdzięcza swoją idealną dzisiaj sylwetkę.