Doda może spać spokojniej. Nie będzie miała kolejnej sprawy w sądzie. Chodzi o pobicie byłego menadżera Jakuba Majocha, do jakiego rzekomo doszło 10 maja br.
Majoch wydał wtedy oświadczenie i sprawę zgłosił na policję.
10 maja 2012 r. na osiedlu, na którym zamieszkuję wspólnie z moją byłą podopieczną zostałem napadnięty i pobity przez będącą pod wpływem alkoholu Panią Dorotę Rabczewską.
Rękoczynom ze strony chwytającej się każdej możliwości zaistnienia artystki towarzyszyły liczne groźby karalne kierowane pod moim adresem. Zawiadomiona o sprawie policja zabezpieczyła nagranie z monitoringu budynku przy którym miało miejsce zdarzenie.
Z uwagi na poniesione obrażenia zostałem skierowany na ostry dyżur w szpitalach Praskim oraz w Centralnym Szpitalu Klinicznym przy ul. Banacha. Lekarze: specjalista chorób wewnętrznych, chirurg, neurochirurg stwierdzili: porażenie nerwu twarzowego, zwężenie szpary oka lewego, zasinienie i obrzęk w okolicy podoczodołowej lewej, opadnięcie powieki górnej oraz zasinienie wokół gałki ocznej. Tomografia komputerowa głowy wykazała krwiaka przymózgowego.
Obrażenia zakwalifikowano jako bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia, co wyczerpuje znamiona przestępstwa ściganego przez prokuraturę na wniosek pokrzywdzonego – oświadczył wtedy były menadżer Dody.
Okazuje się jednak, że śledczy nie podzielili zdania Majocha. Przedstawiciel mokotowskiej prokuratury stwierdził, że nie było podstaw do postawienia zarzutów, dlatego śledztwo zostało umorzone z braku dowodów. Decyzja nie jest jeszcze prawomocna.